Niektóre stworzenia rodzą się pod szczęśliwą gwiazdą.
Avenka na pewno się pod taką urodziła.
Avenka w transporterze, ruszam spod domu, żeby ją zawieźć do nowego domu do Warszawy. A że śmietnik mam po drodze, to jeszcze się zatrzymałam, żeby wyrzucić śmiecie. I znalazłam ogłoszenie na drzwiach śmietnika. Ze zdjęciem Avenki.
Czyli kicia a właściwie Kicia-Mruczka (bo tak się nazywa od października) nie zostanie mieszkanką stolicy. Mieszka kilka domów ode mnie.
Zgubiła się, raczej już nie będzie miała więcej okazji. Pani jej szukała po okolicy (nawet rowy przydrożne oglądała

), rozwieszała ogłoszenia w sklepach, na przystanku. Ochroniarze jej doradzili, żeby na śmietnikach osiedlowych jeszcze rozwiesiła.
A 10-latek w domu płakał.
Kicia właśnie była po pierwszej rujce i miała już być umawiana na sterylkę. Umówiłam się, że państwo wpłacą koszty sterylki na Jopopowe konto fundacyjne. Jak będę przekazywać numer konta, to domówię się w sprawie kwoty.
Kicia przyszła do nich w październiku sama z lasu, podobno 2 kilometry wędrowała za panem. Mam nadzieję, że już nie będzie miała ani okazji ani ochoty na wychodzenie z domu. Pani myśli już o drugim kocie jako towarzyszu zabaw, zna okoliczne bezdomniaki (to się chwali).
Przypadek rządzi życiem, a życiem Avenki-Kici-Mruczki rządzi nawet bardzo.
