Dziewczyny wybaczcie! wróciłam przed 21 do domu, potem musiałam zdać relacje Edzinie z jej nowego tymczasa
Akcja wyszła zupełnie nowa i nieplanowana..............
Byłam wczoraj po klatke łapke u pewnej osoby...dość długa historia z tym wszystkim
(kto czytał wątek o białej persicy z zielonej na Kociarni ten wie o kogo chodzi...). No i zobaczyłam tam małe coś, z uszkodzonym oczkiem, gilami pod nosem i wyliniałą sierścią, jakieś 5,5 m-ca cos ma.
Coś leczone u weta nie było za bardzo....

Jak miała 1,5 m-ca została strasznie pobita, stad uszkodzone oko najprawdopodobniej.
No więc dziś byłam oficjalnie cos zaadoptować, posiedziałam 2 godziny, podpisałam odbiór kota
Małe pojechało na przegląd do moich wetów, generalnie kk, oczko uszkodzone na zawsze (zrosnięta teczówka z rogówką), zabiedzona, wyniszczona, 40 stopni gorączki...........
Antybiotyk, tolfa, kropienie oczek, przemywanie p/grzybiczym środkiem bo róznie moze byc (niby mała nie swieci, ale jest bradzo osłabiona), czysczenie uszek.
Małe zostało na noc odstawione do wetki i tam poczeka kilka dni, aż Edzina wyzdrowieje i ja pod koniec tygodnia odstawie ją do Edziny na tymczas.
Akcja była ciężka, bo osoba specyficzna, nasłuchałam się takich opowieści z krypty, ze az było mi niedobrze i nie było wiadomo, czy odda kota....na szczęście się udało, udawałam zachwyconego debila.
A teraz padam już.............łapka czeka, dziś nawet nie miałam jak spróbować złapać tej kotki ode mnie, jutro bede próbować.
Jutro zaczynamy dugą serie intronu u Melci, generalnie moje futrzaki były głodne i stęsknione,ale poza tym wszystko gra!
