już przeczytałam u Ciebie Anuk, gratulacje
Żaba z okazji tej dziury na karku jeszcze nie był u weta, nadal mam szczerą nadzieję, że to tylko efekt zaczepek Durnego z Paluszkami

, z tego co zauważyłam, podgryza go dokładnie w tym miejscu... a tę alergię pokarmową tak sobie rzuciłam, jako jedną z obaw, pozostaje mi wierzyć, że to jednak nie ona

na razie obserwuję i kiedy widzę, że znów rozdrapał, przemywam wodą utlenioną... nie uśmiecha mi się podróż z Ropuszystym do lecznicy, ponieważ 5,5 kg kota + co najmniej 2 kg transportera (Żabę pakuję zawsze na wszelki wypadek w 'dwójkę', co by mi się 'jedynka' przypadkiem nie rozpierniczyła z przeciążenia po drodze

) + konieczność dźwigania tego ciężaru w jednej ręce
(tym m.in. różni się ciężki kot od ciężkich zakupów
- zakupy na ogół można przepakować w dwie siatki i nieść w dwóch rękach, a kota...
) = wysiłek stanowiący dla mnie
(w aktualnym stanie tym bardziej
) ogromne wyzwanie... tym większe, że musiałabym go zabrać już w środę razem z Buśką, to jedyna szansa, aby być może uniknąć płacenia za oddzielną wizytę

zobaczymy...
Busiunia zaczęła trochę jeść i oby było już tylko lepiej, mam nadzieję, że do środy nic się nie zmieni i nie będzie przeciwwskazań do zabiegu...
a Durny z Paluszkami... Wasz ulubieniec przypomniał dziś sobie, jak fajnie jest usiłować wskoczyć z rozpędu prosto na rozgrzane żelazko

moja wina, powinnam była pamiętać, że to zwierzątko jest głupie i wygonić je z pokoju przed rozpoczęciem prasowania - ale naiwnie łudziłam się, że może zdążył już przypadkiem zmądrzeć

dzięki temu ja z kolei przypomnialam sobie, jak dramatyczną jest konieczność błyskawicznego dokonania wyboru którejś z opcji: a. jedną ręką usiłować odstawić żelazko na deskę rozgrzaną stroną do ściany, drugą jednocześnie próbując zatrzymać w bezpiecznej odległości rozpędzonego Głupka (ryzykując tym samym 1. upadek i stłuczenie żelazka, 2. poparzenie się); b. kompletnie lekceważąc Pluszowego Idiotę, obie ręce zająć ratowaniem żelazka

udało się. Głuptak, ja i żelazko nie odnieśliśmy żadnych obrażeń
dziewczyny, przykro mi, że u Was też niewesoło, myślałam, że tylko ja jestem taka pokręcona
...
dziś boli tak samo, znów nie byłam w stanie zwlec się z łóżka do trzeciej po południu, znów budziłam się kilka razy i zmuszałam do spania, bojąc się tego pięknego dnia, słońca, wiosny, życia
... ciągle boję się każdego następnego jutra - próbuję być silna, zbierać resztki woli i zwlekać się z tego wyrka, żeby Dranie nie zostały bez opieki, ale tej siły najczęściej mi nie starcza
nie wiem, co się ze mną dzieje, dlaczego w żaden sposób nie jestem w stanie się pozbierać, choć tyle razy sobie tłumaczę, powtarzam, usiłuję dostrzegać 'jasne strony'... nie wiem, czy większy jest ten ból wracający wraz ze starymi wspomnieniami, czy ten beznadziejny, obudzony głównie za sprawą ostatnich wydarzeń, ale od jakiegoś czasu coraz bardziej ogólny, smutek... 
jeżeli o mnie chodzi, czas chyba nie leczy ran - przynajmniej jednej i tej największej
pod koniec kwietnia minie osiem lat, odkąd zostałam sama, 'osierocona' przez moją wielką i jedyną prawdziwą Miłość, odkąd skończyło się moje pełnowartościowe Życie i cała odwaga, której mnie nauczył... czas odrobinę wycisza, daje w łeb jaskrawym kolorom i emocjom, czas uczy panowania nad rozpaczą, czas wynajduje jeden po drugim jakiś erzac, czas uczy minimalizmu, czas zobojętnia, czas leczy z pięknych marzeń, czas pastwi się nad tchórzami, którzy nie potrafią raz na zawsze z nim zwyciężyć... ale są rany, którym nie sposób pozwolić się zabliźnić i zgoić - być może dlatego, że w tej ośmioletniej żałobie nadal podświadomie CHCE SIĘ, żeby tak bardzo bolało... ten ból wynika ze wspomnień i ze świadomości własnej winy... ale wspomnienia są piękne, są jedynym, co mi zostało, jedynym, czym można się otulić w tym zimnie, jedynym, w co można uciec... czuję, jak rosną i umacniają się w moim sercu korzenie jedynego marzenia, które mi zostało

przepraszam za napisanie tego tu, powinnam była iść z tym na "Deprechę"
ale skoro już zaczęłam i skoro Wy też piszecie...
ten wątek to 'dziennik' moich Drani, być może kiedyś, za jakiś czas, do niego zajrzę i jeszcze będę dumna z siebie, że udało mi się pokonać tę wredną q.... chorobę... przepraszam 
Lisiaczku[`] herszcie nasz, nie ma nas bez Ciebie

Nunku[`] krowinko najpiękniejsza

Plupluniu głupiąteczko[`]
07.03.2019 KONIEC WSZYSTKIEGO, KONIEC MNIE: Busiunia [`]
16.05.2017 PĘKŁO MI SERCE: Żabciu najukochańszy Skarbie[`]
Maciejku[`] Buniu[`] Placuniu[`] Glamutku[`] Bidonku[`] Tadzinko[`] Gadziu złotooka[`]