Odwiedziłyśmy z Margolcią hodowlę, z której pochodzi. Kota zwiedzała stare kąty, my z panią konwersowałyśmy sobie popijac kawkę. W pewnym momencie pojawił się przecudnej urody czarny Kocur Koszmar, jak się okazało młodszy brat mojego szczęścia. Młodziutki jeszcze, ale potwornie napalony. Już po niedługiej chwili oboje wylądowali za kanapą, skąd dalo się słyszeć raczej nie dwuznaczne miauki. Niewiele myśląc (chyba wcale nie myśląc) zerwałam się na równe nogi wrzeszcząc: wyłaź ladacznico, to twój BRAT!!!
Wyleźli oboje z minami niewiniątek