» Pt sie 14, 2009 13:09
Niestety nadszedł czas, żeby przypomnieć starszym ludziom, że wiek podeszły to nie jest najlepszy czas na kolekcjonowanie kotków. Ja doskonale rozumiem, że kociarzom jeden kot nie wystarczy. Sama jak wiadomo posiadam trzy...i nie mogę przysiąc na własną głowę że na tej liczbie poprzestanę. Jednak apeluję > przekonujcie starszych ludzi, żeby sie ograniczali. Człowiek ma to do siebie, ze nie jest nieśmiertelny....
W środę 12 sierpnia....mieszkanie w trochę lepszym stanie niż z poprzedniej historii w tym wątku...w niewiele lepszym. Koty trzy...Mama, syn i długowłosy..."ulubiony" przez Ś. P ich Dużą. Dlaczego piszę "ulubiony" a nie ulubiony?...
Najpierw łapiemy synka. Duży, pręgowany kocur który kiedyś chętnie siadał na kolanach swojej Dużej, a teraz jak dzikus piwniczny zapewnia nam zabawę w chowanego i w berka. Przerażony szuka ucieczki w tapczanie. Tam go dopadamy, zostaje odrobaczony i odpchlony (cały czas się zastanawiam dlaczego koty domowe i niewychodzące mają pchły????)
Potem czas na mamę...spryt okazuje się u nich rodzinny. Mama wkrótce też ulega nam w tapczanie.
Podczas berka z kocią rodzinką miga nam parę razy, pragnący dołączyć do zabawy w "kotka i myszkę" trzeci lokator tego mieszkania, w którym od kilku tygodni rządzą koty. Dostrzegamy, że w tym przypadku nie skończy się na podstawowych zabiegach.
Pani która otworzyła nam mieszkanie po zmarłej Dużej oświadacza "To był jej ulubiony kotek"
Ulubieniec wygląda jakby ktoś wyjadał mu regularnie sierść (przynajmniej takie wrażenie robi z daleka) Stwierdzamy że musi zostać złapany, chociaż okazuje się jeszcze bardziej zainteresowany berkiem niż kocia rodzinka. Dopadamy go transporterkiem. Wówczas miauczał, syczał, walił głową w kraty, ogólnie lepiej nawet nie pisać co wyprawiał. Tyle że można go obejrzeć z bliska.
Łyse placki okazują się miejscami obok ....wielkich kołtunów..chyba nigdy nie czesanego ulubieńca. Sąsiadka mówi o koleżance "Wspominałam że powinien obejrzeć go weterynarz, chciałam go zabrać, ale nie pozwała mi, bała się że ucieknie w drodze. On z nią sypiał. Bardzo go kochała"
Myślę, że tyle wystarczy. Można tylko dodać że poza przysłowiem, że nie nalezy źle mówić o zmarłych przychodzi do głowy jeszcze tylko "zagłaskać kota na śmierć"
W tej chwili został ogolony, przestał wyć i poddał się losowi. Myślę że jest taki piękny, że jak tylko jego srebrzyste włosy odrosną - znajdzie dom.
Tak samo jak jego towarzysze: mama i jej syn
Rodzina zmarłej Dużej nie należy do zagorzałych kociarzy...