Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jolabuk5 pisze:Właśnie dzwoniła Pani Jola. Była na Dworcu. Koty głodne koszmarnie (kasia.grecja chyba juz nie karmi?), poza tym wszystkie dotąd dostępne miejsca i dziury, gdzie koty mogły się schronić zostały starannie zamknięte, zasłonięte, do tego wszystko zasypane sniegiem. Kotów przyszło 5, głodnych i zmarzniętych. Pani Jola mówi, ze chyba przełozy zabieg i spróbuje te koty wyłapać i zabrac np. na Kosodrzewiny do Przytuliska. To sa dzikie koty, i tak nie mają szans na adopcję. Przynajmniej będą miały ciepło i jedzenie. Ale potrzebny jest czas, chociaz kilka dni, stąd decyzja o przesunięciu pójścia do szpitala. Nie jest to dobry pomysł, bo akurat przy tej chorobir zabieg powinien być jak najszybciej. Ale z drugiej strony te koty, które jeszcze są na dworcu trzeba jakoś zabezpieczyć.
iwcia pisze:jolabuk5 pisze:Właśnie dzwoniła Pani Jola. Była na Dworcu. Koty głodne koszmarnie (kasia.grecja chyba juz nie karmi?), poza tym wszystkie dotąd dostępne miejsca i dziury, gdzie koty mogły się schronić zostały starannie zamknięte, zasłonięte, do tego wszystko zasypane sniegiem. Kotów przyszło 5, głodnych i zmarzniętych. Pani Jola mówi, ze chyba przełozy zabieg i spróbuje te koty wyłapać i zabrac np. na Kosodrzewiny do Przytuliska. To sa dzikie koty, i tak nie mają szans na adopcję. Przynajmniej będą miały ciepło i jedzenie. Ale potrzebny jest czas, chociaz kilka dni, stąd decyzja o przesunięciu pójścia do szpitala. Nie jest to dobry pomysł, bo akurat przy tej chorobir zabieg powinien być jak najszybciej. Ale z drugiej strony te koty, które jeszcze są na dworcu trzeba jakoś zabezpieczyć.
Jolu to chyba nie najlepszy pomysł, na Kosodrzewiny są dwa małe boksy dla kotów i jest tam ich sporo. Dla dzikiego wolnożyjącego kota zamknięcie w tak małym pomieszczeniu to męczarnia.
Może lepiej poszukać jakiejś zaprzyjaźnionej stajni lub wiejskiego gospodarstwa, gdzie będą dostawały jeść.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 81 gości