Powinnam zacząć jak wątek Mru... ZABIJĘ... Koło wpół do czwartej... Poczułam że mam w łóżku bagno i kota. Dorcia chciała żebym sprawdziła czy Tysiek zrobił siooo do kuwety. Siooo tak, do kuwety nie. Ten gówniarz przerobił m kołdrę na trzęsawisko!!

Moje aniołki (tym razem aniołki) spały grzecznie na swoim kocyku na szafce, a Tysiek po ustaleniu wilgotności mojej kołdry (to koty mają TAKI pojemny pęcherz??) Wcisnął mi się pod pachę i (to bydlę się rozpycha!) ślicznie spał. Co miałam zrobić? Zamiast ukręcić łeb potworowi dokonując natychmiastowej sprawiedliwości za zbrodnię olania mej pościeli, głaskałam smroda, a ten mruczał (za głośno - Kłaq usłyszał) dopóki Kłaczysko nie przylazło sprawdzić co się dzieje. Dospał w łóżku do ósmej. Wstałam i musiałam zdjąć poszwę z kołdry, tudzież narzutę, która na noc odwijana, oberwała oczywiście również. Ruch na łóżku, dodatkowo wizyta Kłaczka i Tysiek znowu polazł do "dziury" pod telewizorem