kasia86 pisze:-Anula- pisze:I mam pytanie:
kiedy spostrzegłyście, że z uszkiem jest coś nie tak?
Zaraz jak ją wzięłam ze schroniska, ale na początku wetka tego nie zauważyła bo to głęboko było.
Niepokoiło mnie to i zabrałam ją do Łodzi jak moja Bunia leżała tam w szpitalu w Sowie. Tam wetka obejrzała uszko przez taki laryngologiczny przyrząd i okazało się, że Molisia ma w lewym kanale słuchowym brodawkę (guzek) wielkości małego paznokcia do usunięcia i badania histopatologicznego.
Teraz wszystko zależy od tego wyniku badania, czy nowotworowe łagodne, złośliwe, czy wirusowe. Jak wirusowe to będziemy robić autoszczepionkę.
To podobnież jest takie dziadostwo że odrasta, ale na razie o tym nie będę myślała, bo może być wszystko dobrze.
Ale ten guz ropiał, czy nie?
U mojego tymczasika guz był ropiejący (jak go zgarnęłam, ropa lała mu się strużką z jednego ucha), był dość płytko.
Po jego usunięciu okazało się, że jest jeszcze coś głębiej.

To było w zeszłym roku. Kocio był w szpitalu, potem przeszedł u mnie akcję oswajania (ma w tej chwili ok. 1,5 roku). W tej chwili sam pakuje się na kolanka i myślę, że wreszcie będę mogła mu coś w tych uszach majstrować. W najbliższym czasie wybieramy się na kastrację, badania, czyszczenie i oględziny uszu.
I zobaczymy, co dalej.
kasia86 pisze:Molisia dobrze się czuje.
Tyle, że niepokoi mnie, że tak bardzo to uszko jej czuć.
Wczoraj jak leżała przy mnie na łóżku, to to poczułam.
Gdzieś mi się obiło ostatnio o uszy, że jeśli "czuć", to może być zakażenie gronkowcem (jeśli nie pomyliłam bakterii).
U mojego czarnula niestety też z uszka "czuć".
Skąd te parszywe guzy się biorą u takich młodych kociaków?
