Zacznę może od Patty. Bo dziś z nią spędziłam najwięcej czasu.
Serce mi pęka gdy z nią siedzę, a jeszcze gorzej gdy myślę, że ona znowu została w tym schronisku, znowu nie znalazła domu, tak już 3 rok...
Ona jest kupką strachu, nie ma w niej nawet odrobiny agresji.
Patty chyba ma niezbyt ciekawe ząbki - te z tyłu, troszkę udało mi się podejrzeć a ponieważ ma tylko jeden kieł śmiesznie je
ale kocha mięsko, zjadła sama całą michę, potem poprawiła bozitką i na koniec jak już szliśmy siedziała przy misce z suchym
Dziś jeszcze raz przejrzałam jej kartę, ma raz wpisane 8 raz 10 lat. Obawiam się, że ta druga wersja może być bliższa prawdzie. Nie mogę przestać o tej kotce myśleć...
Nowości, domowe ale przerażone z jedynki to:
numer 97 czarno-biała kotka, ok. 5 lat, po sterylce, będę jej robić opis i wymyślę jakieś imię

Kotunia wtapia się w poduszkę pod wpływem dotyku, nie ma jednak nawet odrobiny agresji.
numer 108 czarna, drobna, wręcz chuda koteczka, ok. 1 roku, też się nią "zajmę"

nie mam tylko foto, Asia Sis robiła więc pewnie Wam ją potem pokaże
siedziała pod kocem kiedy miziałam Patty a ja drugą ręką przez ten koc ją męczyłam dotykaniem bo byłam przekonana że to dziki czarnulek

i dziwiłam się, czemu mnie jeszcze nie pożarł, ba nawet nie prychnął
numer 175 Wyciągnęłam go zza koszyka wcześniej napuszczając Sis by dotknęła czy to nie dzik

Pisiokotek pofociła, też zrobimy opis.
To kocurek, po kastracji, 1,5 roku, czarno biały
W trójce burasię z fioletową obróżką, numer 62 miałam dziś na rękach nawet i miziałam

Ma 2 lata, przyjęta w maju 2008 roku, chyba nie ciachnięta jeszcze.
A teraz moje znalezisko. Już jadąc windą słyszałam koci płacz na klatce. Po głosie poznałam, że to nie moje koty, więc paniki nie było, ale jak tylko wysiadłam na swoim piętrze już moja starsza sąsiadka mnie przydybała z pytaniem, czy nie zgubiłam kota. Czarnego. I że chyba w ciąży
Słysząc miauki niżej, wrzuciłam zakupy na podłogę w przedpokoju i pobiegłam. Było czarne, zadbane, grubiutkie kocisko, na moje oko nie w ciąży, płaczące pod drzwiami, pod którymi nikt nie otwierał. Sąsiedzi z piętra nie wiedzieli czy kot tam mieszka. Zabrałam go na ręce, do siebie do domu i wpuściłam do łazienki. Tknęło mnie by zapytać sąsiadów u góry czy to nie ich kot. Jak Leoś z Shibasekiem czasem z TŻtem wychodzą na spacer na klatkę to koty miaukolą przy tym z podniecenia i wtedy często sąsiadka wychodzi z mieszkania zaciekawiona i do nich zagaduje
bo sama ma koty. Nie wiedziałam jednak które to mieszkanie, bo zawsze to TŻ chodzi na "spacery". Pomyślałam jednak, że skoro kot miauczał w określonym pionie, to pewnie pomyliły mu się tylko piętra. No i nie pomyliłam się.
Otworzyła przemiła Pani, szybko odliczyła kota i wystraszyła się nie na żarty. Kocurek musiał jej mignąć między nogami. Zguba została odebrana, Pani bardzo dziękowała a ja przy okazji przekonałam się, że nie tylko ja jestem pozytywnie zakocona i mam 4 koty 