Be pisze:Dzisiaj jestem kompletnie w proszku. Kilka godzin temu pozwoliłam odejść swojej najukochańszej 16letniej kotce Wasylce a teraz czuję się jak morderca. Po czterech operacjach wycinania guzów z różnych miejsc, wreszcie to ścierwo rozsiało się w płucach. Kilka miesięcy z płynem w opłucnej, karmienie ręczne convem i recovery, balansowanie z furosemidem... Ostatnie kilka dni, już nawet wody pić nie mogła... a mimo to żyć chciała. Po dawce jak dla 20 kg psa serduszko biło jeszcze pół godziny. Nic nie zostało jej oszczędzone... ani mi. Leży teraz grzecznie na boczku... od kilku miesięcy już tak nie mogła. Leży i czeka na jutrzejszy pochówek. Niech jeszcze sobie poleży na swoim posłanku...
Sorry za OT.
Według wskazówek alarepan zrobię dzisiaj zamówienie w animalii. Jutro albo pojutrze powinno być.
Trzymaj się Aniu...
[']
Be, tak mi przykro, wiem, co czujesz, ja tak cierpiałam po odejściu mojego ukochanego psa, też jego serduszko długo biło po zastrzyku...
przytulam mocno...
Wasylko, już nic nie boli, już możesz zdrowa i znowu młoda biegać po tęczowych łąkach, teraz Franciszek będzie Cię głaskał, a Ty jemu będziesz sie układać na kolankach i mruczeć, mruczeć, mruczeć...