Maurycy

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 06, 2004 12:36

Nelly, tak sie ciesze ze wszystko zaczelo sie ukladac. Oby tak dalej. Trzymam kciuki w dalszym ciagu i czekam na dalsze relacje.... :D

ara

 
Posty: 3709
Od: Czw sie 14, 2003 14:58
Lokalizacja: Londyn

Post » Wto sty 06, 2004 13:11

Świetnie, że kotki już się "dogadują" :D

Moje też wolą świeżą wodę :)

Wojtek

 
Posty: 27797
Od: Śro wrz 03, 2003 3:43
Lokalizacja: Warszawa - Birmanowo

Post » Wto sty 06, 2004 20:07

Dopiero dziś wpadłam na ten wątek i przeczytałam jednym tchem, wzruszający i super, że wszystko powoli zaczyna się układać. A z tą wodą to u mnie jest podobnie bo mój kot też chętniej pije tą od psa niż swoją, a woda oczywiście ta sama, ale z psiej miski jakoś chyba lepiej smakuje :wink:
Obrazek Obrazek

sabianka

Avatar użytkownika
 
Posty: 4674
Od: Śro lis 26, 2003 18:34
Lokalizacja: Rybnik

Post » Śro sty 07, 2004 13:57

Oglądałam dopiero co film "Przyjaciel z zaświatów", o tym jak policjant stracił psa, ten pies wrócił jako duch i wcielił się w jednego faceta (zapewne żeby można było z nim pogadać). Padło pytanie: "Dlaczego woda z klozetu jest zawsze lepsza?" Pies (poprzez faceta) odpowiedział: "A... to musisz sam spróbować!" Zapewne tak jest i z psimi miskami - po prostu jest lepsza i już :wink:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 07, 2004 13:59

Nelly, i jak? Jest postęp?

Sigrid

 
Posty: 6644
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Czw sty 08, 2004 1:35

Pieeekne wiesci :D :D
Czuje, ze sie dogadaja.

Inka

 
Posty: 22707
Od: Pon lut 10, 2003 2:29

Post » Czw sty 08, 2004 2:03

Moi drodzy, myślę, że narzekanie na ich wzajemne stosunki skończyło się raz na zawsze.
Maurycy co dzień troszkę dłużej ją polizuje :D Co prawda co dzień też napada na nią, chociaż raz dziennie musi - no musi ! :wink: - Liza woła wtedy o ratunek na który spieszymy my lub pies.
Liza zmieniła się. Stała się spokojniejsza, właściwie już nie warczy wcale, ani na niego ani na nas. Daje się trochę przytulać, nosić, wiem, że niekiedy sprawia jej to przyjemność. Ona nie wie, że to lubi :D
Rozczula mnie jej kruchość, jest taka drobniutka. Maurycy ma jeszcze raz taką dużą głowę jak ona, właściwie więcej niż jeszcze raz taką.

Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że ta jej pokora jest dla mnie trochę podejrzana. Nazwałabym to nawet pewną apatią. No nic, zobaczymy. W każdym razie stosunki między nimi są poprawne, co bardzo cieszy - naprawdę nie spodziewałam się już tego. Oczywiście o zmianie miejsca jej pobytu już nie myślę. Tylko, czy to nie jest jej poddanie się, a nie przystosowanie, akceptacja ?

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw sty 08, 2004 8:37

Mam nadzieję, że w końcu stwierdziła, że lepszego domu niż u Ciebie nie znajdzie i po prostu przestała stroić fochy!
Obrazek

sara

 
Posty: 294
Od: Pt lip 18, 2003 20:33
Lokalizacja: gliwice

Post » Pon sty 19, 2004 2:23

Tytuł tematu niestety los skrócił. Już nie Maurycy i Liza.

Jak już pisałam w temacie Katy, kiedyś myślałam (bo tak pisali w książkach), że koty to samotniki. Zdarzają się, owszem - ale to raczej wyjątki od reguły.
Maurycy jej wyraźnie szuka. Zagląda wszędzie, wszystko obchodzi, i mówi nam, że coś tu nie tak. Wczoraj nic nie jadł cały dzień. Nic.
Dzisiaj już na szczęsie jadł. Wyraźnie widzimy, że jest zaniepokojony, zasmucony. Widzę też, że zaczyna odczuwać brak towarzystwa (widać nie ważne było jakie było, ale było) Przypominają mu się dawne figle, polowanie na nasze nogi :D ale takie niegroźne, to zabawa.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sty 19, 2004 7:12

Biedny Maurycy :-(
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87952
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Pon sty 19, 2004 17:09

Od jakiegoś czasu mam ochotę wykąpać Marcysia. Dziś moja ochota nabrała takiej mocy, że wysłałam właśnie syna po szampon dla kotów.
TZ jest przeciwny mojej ochocie, ale go nie ma w tej chwili i jak wróci będzie już po wszystkim. Mam nadzieję, że zniesie to dzielnie (kot - kąpanie :D ). Nic na to nieporadzę - wszystko od czasu do czasu muszę gruntownie wyprać :? Syn mnie straszy, że przeziębię Maurycego. Nieeee, otulę go mocno ręcznikami.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sty 19, 2004 17:21

pamiętaj, że kotów sie nie wykręca :D

Iwona

 
Posty: 12813
Od: Wto lut 05, 2002 15:55
Lokalizacja: Zielonka, Mazowsze

Post » Pon sty 19, 2004 17:34

Pamiętam, pamiętam :D No gdzie on jest z tym szamponem :evil:

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sty 19, 2004 19:03

No i jak? Marcyś wykąpany i pahnący?

A Ty jak? Obyło się bez obrażeń? :wink:

Sigrid

 
Posty: 6644
Od: Śro lip 30, 2003 16:54
Lokalizacja: Praga (Południe, nie czeska niestety)

Post » Pon sty 19, 2004 19:42

Już po strasznym akcie przemocy.
Dziecko wcale nie było zadowolone. Powiem nawet, że było BARDZO niezadowolone.
Akurat do syna przyszli koledzy i rozmawiał z nimi przy drzwiach (jak kiedyś już pisałam drzwi wejściowe dzieli od mieszkania taki przedsionek).
Gdy skończyłam torturować dziecko w łazience i poszłam z biedulką owiniętą w recznik do pokoju, przyszedł syn i mówi: "mama, oni aż się bladzi zrobili, zanim się spytali "co tam się dzieje???" On, że nic, "tylko mama kąpie kota"
:oops: chyba będa się mnie bali.

Dziecko strrrasznie rozpaczało i wyrywało się. Przezornie założyłam mu szelki ze smyczą, całe szczęście. Miałam latającego w powietrzu nad wanną kota na uwięzi.
Pózniej sie godziliśmy ze słoneczkiem. Podsuwałam mu ciasteczka gimpeta, on lekko naburmuszony ale brał. Leżał grzecznie przed termowenylatorem i mył się cały czas.
Mokry wyglądał jak umięśniony syjam z dużą głową :smiech3: Cała jego puchatośc to pozory :D
Rany odniosłam. Przez swetr mnie ugryzł mocno i drapnął, boli.
Zrobiłam mu fotki po kąpieli (o ile uda mi sie je tutaj wstawić)

Zaraz wstawię fotki, bo były za duże.

Nelly

Avatar użytkownika
 
Posty: 19847
Od: Nie lut 10, 2002 9:36
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, kasiek1510 i 118 gości