Byliśmy ze Smolikiem u weterynarza - z niespodzianek - kotek, w ocenie pani weterynarz ma około 2 lat (myslałam, że góra rok

). Został również zważony - dumne, choć mocno wystraszone 3,3 gr kota
Stan zdrowia - kiepskawy, obok mocnej biegunki jest również wysoka temperatura, którą próbowaliśmy zbić zastrzykami. Smolik dostał ich zresztą kilka, równiez na powstrzymanie biegunki. Pani weterynarz dała mi również tabletki do podania w domu, niestety okazało się to więcej niż problematyczne - dawałam juz lekarstwa dzikim nieoswojonym kotom, ale Smolik bije je wszystkie na głowę - jak już uda mu się włożyć tabletkę do pyszczka (nawet w formie rozpuszczonej, ze strzykawki), albo ją zwymiotuje, albo wyślini

A ile się przy tym bidula napoci i nawywija; w kazdym razie ja nie mam serca męczyć kota i poproszę dziś panią weterynarz o inną formę - być może zastrzyki - z dwojga złego wolę się nauczyć robić zastrzyki, niż powtórkę z dnia wczorajszego, tudzież dzisiejszego ranka
Polecam tym samym gabinet na 5ciu porach roku - wybraliśmy go ze względu na biegunkę, nie chcielismy męczyć kotka długą podróżą (do niego mamy jakieś 5 minut) i wrażenia bardzo sympatyczne. Pani doktor przemiła, wydaje się być profesjonalna (nie mam dużego doświadczenia), kotek został zbadany i zmierzony wzdłuż i wszerz, z sercem - na wieść o tym, ze kotek zgarnięty z ulicy itp itd, skasowała nas tylko 50 zeta ( 3 zastrzyki, frontline, obcinanie pazurków, saszetki z karmą itp, do domu 3 tabletki, w tym jedna na ewentualne zbicie temperatury z oprzyrządowaniem typu strzykawki i rękawiczki

) Dziś ponownie się tam wybieramy, jesli zastrzyki nie pomogły (na wyplute/wyslinione tabletki za bardzo bym nie liczyła) kotek dostanie kroplówkę. Trzymajcie kciuki, bo ta bieda mocno neiszczęsliwa jest.