Hyhy, a dziś była powtórka z rozrywki
Tzn Koń, w nastroju wielce przytulnym najpierw wykokosił się u mnie na kolanach, a potem kurcgalopkiem poleciał na kanapę, gdzie przymierzył się do zaduszenia Dziadzia na śmierć.
Ale Dziadź, wsparty na ciele i duchu wczorajszą wizytą cioci redaf, obmyślił nową strategię przetrwania. Mianowicie, nie tak, jak zwykle, obudzić się z przerażeniem, przewrócić poddańczo na plecki i ewentualnie syczeć. Nie.
Nowa strategia Dziadzia polega na tym, żeby nie robić NIC. Udawać padlinę. Spać snem kamiennym.
Istnieje też możliwość, że po prostu olał Konia, ale Koniu byłoby przykro, więc ją na razie odrzucamy.
W każdym razie Koń, nie napotykając oporu, zafrasował się nieco, a potem znowu wylizał Dziadzia na mokrą szmatkę.
A potem położył się obok i tak spali. Dwa kłębki bure. Jeden malutki, a drugi baaardzo duży.
W telefonie mam foty. Niestety, kabelka brak.
Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.