Britta czuje się już coraz pewniej. Wtrynia twarożek jak mały odkurzacz, a zamiast pod kanapę - chowa się pod choinkę, a i stamtąd wyłazi bez problemu, kiedy tylko coś ją zainteresuje. Wczoraj spędziła wieczór na kanapie - co prawda jak najdalej od nas, ale była zupełnie spokojna i od razu wtuliła pyszczek gdzieś pomiędzy koc, kanapę, przednie łapki a ogon

i zasnęła. A dziś rano obudziło nas miauczenie kotka na łóżku - byłam zachwycona, chociaż Narzeczony, który wstaje o siódmej, trochę mnie entuzjastycznie podszedł do tematu :>
Każdy niezapowiedziany ruch troszkę ją płoszy i prycha, kiedy się ją zaskoczy, ale kiedy się przytula, jest najsłodszym puchatym kotem na świecie.
Szczytem oddziczenia było na razie to, jak wylizywała resztki śmietany z kubeczka - chociaż przewróciła się stojąca obok gitara i prawie spadła Brittuni na głowę, kot był dzielny i ani na chwilę nie oderwał się od śmietany
Klapę w łazience na wszelki wypadek zamykamy
el2k - więc jesteśmy poniekąd spokrewnione?

Nasze kotki są siostrami po ojcu? Bo z tego co pamiętam w miocie A w Dajaterze nie było czarnej dymnej kociczki. Tak czy inaczej - może mogłabyś przesłać mi zdjęcie Amelki? Mogłabym je pokazać Britcie, która za rodziną straszliwie tęskni

Na razie do towarzystwa kociego ma tylko lustro, przed którym jeży się jak mała szczotka
Zakochuję się coraz bardziej. Obawiam się jednakowoż, że ta miłość do kota może się negatywnie odbić na nadchodzącej sesji - kto nie wolałby bawić się z małym pędzelkouchym rozpazurzonym kocięciem zamiast zgłębiać sekrety literatury angielskiej?
