Jesteśmy po wizycie.
Jestem zachwycona i bardzo żałuję, że nie trafiliśmy na panią wet wcześniej. W samym gabinecie byliśmy ponad godzinę. Pani wet obejrzała dokładnie wyniki kota, obejrzała kota, zmierzyła ciśnienie i wszystko bardzo dokładnie nam wytłumaczyła odganiając wiele obaw
Przede wszystkim z tymi guzami na wątrobie... na razie nie przejmujemy się nimi tzn. już wiemy, że one nie rosną, bo gdyby rosły parametry wątrobowe byłby złe, a nie dobre. Co do nerek są w bardzo złym stanie, ale to bardzo żywotny narząd więc tą żywotność, która jest będziemy utrzymywać. Mamy przygotowane leczenie i do niego będziemy się stosować. Karma nerkowa jak najbardziej zostaje, sucha też może być. Już też wiem na co zwracać uwagę przy Qua dlatego zmieniamy dawkowanie kroplówek, czyli zależne będą od stanu kota, nie od dnia tygodnia.
A sam Qua

wyszła z niego cała Quazulkowatość. Jęczał, stęczał, gadał, wyrywał się, krzyczał na panią doktor. Dobrze, ze nie zostaliśmy wyrzuceni, bo momentami nawet ja go miałam dość, a niestety ten model nie posiada wyłącznika, nad czym ubolewaliśmy. Pani wet była bardzo cierpliwa i nawet się sama śmiała z chłopaka, mówiac do niego. Mina a`la wściekły pomidor też została zaprezentowana... nawet usłyszeliśmy, że ma chłopak niezwykle uroczy wyraz pysia

musiałam sprostować i powiedzieć, że ta mina jeszcze nie jest taka straszna. A pod koniec wizyty jak już miał spokój ułożył mi się na kolanach i mruczał głośno

noo... ale sam jest sobie winny, jak ktoś nie chodzi do toalety przed wyjściem z domu to tak się kończy. Kiedy wysiedliśmy z auta i Qua stanął na ziemi pierwsze co zrobił to siusiu.
Ogromny kamień spadł mi z serca. Fajnie, że wreszcie jest konkretne leczenie, któremu ufamy. Polecamy z całego serca wizytę.