Mieszkanie urządzałam 2 lata temu. Od zera- czyli od remontu, po zakup mebli.
Po 2 latach mam do wymiany tapicerkę w salonie (koty nie ostrzą pazurków na meblach- korzystają z drapaka, po meblach jedynie gonią , ale tak zawzięcie, ze kanapa i fotele domagają się renowacji w trybie pilnym), dywan do wyrzucenia (bo- goopia- kupiłam jasny, kremowy- mając ciemne koty i jest tak obkudłacony, ze juz chyba nie do doczyszczenia.

), WSZYSTKIE sciany do odmalowania, bo ślady kocich łapek mam na większości ścian do wysokosci metra.
Ale... koty już spokojnieją (a mnie- autentycznie- brakuje ich szaleńswt), w sumie cieszę się, ze będę miec nową tapicerkę i ze mam realny powód, zeby namówić TZ-ta do odmalowania mieszkania.
Dywany, firanki i tak lubię co jakiś czas zmienić- więc (ponieważ teraz nie mam na to kasy)- za jakiś czas kupię nowe i znów będzie się z czego cieszyć.
W końcu mieszkanie nie jest przesadnie zdemolowane

Koty nie niszczą specjalnie- używają sprzętów, bawią się- to i rzeczy się zuzywają
Przeciez - jeśli będe mieć dziecko- tez będe miec ściany porysowane kredkami, plamy na meblach i dywanach... Bo ja wiem- jakoś mnie to nie przeraża
Nie mieszkam w muzeum- mieszkania się uzywa, zatem się je zuzywa.
A co do samotnego kota... Kiedys miałam taką koteczkę. Jedną. Mieszkałam wtedy sama i kotunia nudziła się sama przez ileś godzin dziennie.
Ta - to mi pokazała, co potrafi nudzący się kot!
Bywało, ze zdejmowała pasy tapety, skacząc pod sufit i zjeżdzając z góry z całym pasem...
Na moim podwórku bardzo sprawdziło się przekonanie, ze dwa koty niszcza mniej niż jeden- o 100%!