Cytrysia, Mruczek , Lucysia - Odeszła ['']

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lut 05, 2009 1:22

AnielkaG pisze:Lucysia we wtorek ma wizytę na Białobrzeskiej. Taksówka w obie strony + wizyta + leki = zapraszamy na bazarek (postaram sie jeszcze coś wystawić)


A nie lepiej pojechac autobusem i za pieniadze na taksowke zdiagnozowac drugiego kota? W koncu lecznica nie jest po drugiej stronie Wisly...

MartaWawa

 
Posty: 2794
Od: Wto kwi 03, 2007 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 05, 2009 1:28

A kto będzie taszczył od autobusu te koty (Lucysia 8 kg...)? Meggi po operacji, czy ja - z nadwyrężonymi stawami?
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15244
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Czw lut 05, 2009 1:36

czy ja dobrze rozumiem że chore koty nie zostaną pokazane wetowi? 8O
Obrazek
Obrazek

Kasia_S

 
Posty: 2620
Od: Pon wrz 18, 2006 15:08
Lokalizacja: Warszawa- Ochota

Post » Czw lut 05, 2009 1:36

To moze warto poszukac nowego opiekuna, ktory zapewni odpowiednia opieke?

MartaWawa

 
Posty: 2794
Od: Wto kwi 03, 2007 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 05, 2009 2:21

Koty meggi wymagają codziennej troskliwej opieki domowej, której osoba pracująca, przebywająca 10 godz. poza domem im nie zapewni. Kiedy meggi była w szpitalu Lucysia z tego właśnie powodu podupadła. Teraz byś jej nie poznała. Wam się zdaje, że wizyta u weta wszystko załatwi, kota się zawozi jak zepsuty zegarek do naprawy, a jak leczenie nie przynosi skutku, to zostaje "przytulam [!], nie tak miało być" itd. Ile tych wożonych bez przerwy po wetach kotów zeszło w tym roku ze stresu na FIP-a?
U Mruczka był wet w domu, meggi stale jest w kontakcie telefonicznym z wetami, a kiedy było trzeba, Lucysia jeździła codziennie na Białobrzeską. I jak będzie trzeba, pojedzie znowu. Jeśli nie chcecie pomóc, to przynajmniej nie wypisujcie głupot. Meggi jest jedną z niewielu osób na tym forum, którym bez obaw powierzyłabym swoje koty.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15244
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Czw lut 05, 2009 8:42

Trudno pomagać jeśli oferty pomocy są odrzucane. Nie raz.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lut 05, 2009 8:56

mziel52 pisze:A kto będzie taszczył od autobusu te koty (Lucysia 8 kg...)? Meggi po operacji, czy ja - z nadwyrężonymi stawami?


Jesli bedzie potrzeba, ja wezme siersciuchy i autobusem zawioze:) Mogę w piatek, nie jadę do biblioteki. Żaden problem!
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Czw lut 05, 2009 9:17

mziel52 pisze:Koty meggi wymagają codziennej troskliwej opieki domowej, której osoba pracująca, przebywająca 10 godz. poza domem im nie zapewni. Kiedy meggi była w szpitalu Lucysia z tego właśnie powodu podupadła. Teraz byś jej nie poznała. Wam się zdaje, że wizyta u weta wszystko załatwi, kota się zawozi jak zepsuty zegarek do naprawy, a jak leczenie nie przynosi skutku, to zostaje "przytulam [!], nie tak miało być" itd. Ile tych wożonych bez przerwy po wetach kotów zeszło w tym roku ze stresu na FIP-a?
U Mruczka był wet w domu, meggi stale jest w kontakcie telefonicznym z wetami, a kiedy było trzeba, Lucysia jeździła codziennie na Białobrzeską. I jak będzie trzeba, pojedzie znowu. Jeśli nie chcecie pomóc, to przynajmniej nie wypisujcie głupot. Meggi jest jedną z niewielu osób na tym forum, którym bez obaw powierzyłabym swoje koty.


Tytul watku informuje, ze wszystkie 3 koty sa chore. To nie jest odpowiedni moment aby pojechac do weterynarza? Na co czekacie? Az Mruczek zatka sie na amen, a Cytrysi rozwinie sie z tego nowotwor?

Prawda jest taka, ze gdyby nie Agalenora, Lucysia dawno by nie zyla. Wygladala jak kot bezdomny, zabrany z interwencji. Miala pchly...

Moze warto skonczyc leczyc koty na wlasna reke i pojechac do kogos, kto sie na tym zna, ryzykujac fip?

MartaWawa

 
Posty: 2794
Od: Wto kwi 03, 2007 12:45
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lut 05, 2009 9:44

To kto jedzie z 3 kotami do weta? I kto to finansuje? Przypominam Paniom mądralińskim że to wszystko KOSZTUJE. No mo ze ktoś jest chętny do zaopiekowania si e kotami meggi, myślę ze dla w lasnego zdrowia chętnie by je odda la w dobre ręce. 8)
No gdzie ci ochotnicy??? 8O
No Marta, pogryzły Cię te pchły, co?
AnielkaG
 

Post » Czw lut 05, 2009 10:12

O Boze jak watek nagle sie ozywił.
Marta Chrusciel z tymi pchlami to chyba pomyliły ci sie koty, jak mozesz tak pisac , ze kot bezdomny, spotykalas sie ze mna tyle razy na Bialobrzeeskiej z Lucysia na wizytach.
Widac nie kazdy wet. na Białobzreskiej jest doskonałym fachowcem ,ze Lucysia zostala doprowadzona do takiego fatalnego stanu..
A leczenie Lucysi do chwili obecnej na Bialobrzeskiej to suma 838zl. Posiadam wszystkie wydruki z wizyt.
Musze wyjasnic sprawe z Agalenora czy zostala pogryziona przez pchły, ale Marta Chrusciel nie miala kontaktu z moim kotem, skad takie wiadomosci?
Jano o jakich ofertach pomocy piszesz? raz była propozycja przed swietami tuz po przyjsciu ze szpitala.

a jak leczenie nie przynosi skutku, to zostaje "przytulam [!], nie tak miało być" itd. Ile tych wożonych bez przerwy po wetach kotów zeszło w tym roku ze stresu na FIP-a?


Mziel swiete slowa napisalas.

Chetnie oddam koty, czekam na propozycje.
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny:
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."
(z I.Krasickiego)

meggi 2

 
Posty: 8744
Od: Sob lip 07, 2007 21:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Czw lut 05, 2009 10:20

AnielkaG pisze:To kto jedzie z 3 kotami do weta? I kto to finansuje? Przypominam Paniom mądralińskim że to wszystko KOSZTUJE. No mo ze ktoś jest chętny do zaopiekowania si e kotami meggi, myślę ze dla w lasnego zdrowia chętnie by je odda la w dobre ręce. 8)
No gdzie ci ochotnicy??? 8O
No Marta, pogryzły Cię te pchły, co?



chwila. bo czegoś nie rozumiem. Mruczuś ma problemy z kamieniami, tak? i nie jest leczony bo nie ma za co? a wiesz ile kosztuje odtykanie kota? i wyszycie cewki moczowej?

jak ja bym chciała wiedzieć że mój kot ma takie problemy :roll: zaoszczędziłabym oprócz 1000 zł swoje zdrowie! że o kocie nie wspomnę. kot się zatkał nagle. przez tydzień czasu wizyty w lecznicy dzień w dzień, transporter ważył dobre 10 kg. w między czasie kociaki chore na zapalenie płuc które również musiały być u weta. drugi transporter był nieznacznie lżejszy. nawet nie pomyślałam o taxi, bo liczył się dla mnie każdy grosz. a jeszcze bardziej życie kota! co tam że na święta zostałam na lodzie. spłacałam i tak na raty. a i dobrzy ludzie mnie wsparli.
Obrazek
Obrazek

Kasia_S

 
Posty: 2620
Od: Pon wrz 18, 2006 15:08
Lokalizacja: Warszawa- Ochota

Post » Czw lut 05, 2009 10:25

meggi 2 pisze:Chetnie oddam koty, czekam na propozycje.


meggi 2, to może zrób im chociaż jakieś ogłoszenia? nawet małe śliczne kociaki się ogłasza, bo z nowymi domkami nie tak łatwo :wink:
Obrazek
Obrazek

Kasia_S

 
Posty: 2620
Od: Pon wrz 18, 2006 15:08
Lokalizacja: Warszawa- Ochota

Post » Czw lut 05, 2009 10:26

Lucysia miała pchły, jest to zapisane w jej karcie. Została odpchlona w lecznicy.

Ofert pomocy było więcej, dużo więcej. I były odrzucane.

Najlepszy wet nie da rady jeżeli chorego kota nie widuje regularnie, jeżeli kot dostaje różne leki bez konsultacji z wetem (co nawet jest w tym wątku zapisane), według widzimisię opiekuna. Trudno wyleczyć kota wożąc go od przypadku do przypadku po różnych lecznicach, nie robiąc zaleconych badań. Jeżeli od zalecenia operacji do jej przeprowadzenia mija prawie rok, albo nie jest zrobiona w ogóle.

Nie miałabym pretensji do weta gdybym nie leczyła kota według jego zaleceń, gdybym podawała inne leki (ludzkie).

FIP jest chorobą zakaźną, a nie psychiczną.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw lut 05, 2009 10:31

Jana o czym ty piszesz? chyba nie takie informacje uzyskalas na Bialobrzeskiej? o jakich ludzkich lekach dla Lucysi? piszesz.
Jak sprawdzasz w lecznicy moje wizyty z kotami to sprawdz dokladnie mam prosbe,

wymien chociaz 1 oferte pomocy oprocz tej jedenj przed swietami.
"Nie nowina, że głupi mądrego przegadał; Kontent więc, iż uczony nic nie odpowiadał, tym bardziej jeszcze krzyczeć przeraźliwie począł; Na koniec, rzekł mądry, by nie być w odpowiedzi dłużny:
Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz próżny."
(z I.Krasickiego)

meggi 2

 
Posty: 8744
Od: Sob lip 07, 2007 21:16
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Czw lut 05, 2009 10:39

Piszę o wszystkich kotach, nie tylko o Lucysi. Na Białobrzeskiej nie uzyskałam żadnych informacji, bo nie jestem właścicielem tych kotów, ale widziałam Lucysię w trakcie jednej z wizyt, kiedy m.in. była odpchlana.

Oferty pomocy były, od kilku osób, wręcz naleganie i proszenie. Konsekwentnie odrzucane.

EOT

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Gosiagosia i 40 gości