mar_tika pisze:Emiś pisze:Raczej nie zdarza mi się wydawanie kotów do nowych domów przed szczepieniami, niestety, teraz udało mi się załatwić DT na kilka dni, jeśli ich nie wydam, to mam do wyboru - własne mieszkanie (gdzie jest kotka, którą dopiero co wyciągnęłam z pp), albo hilton, gdzie leczę dwa koty z kalciwirozy. Większe szanse mają w nowych domach (oczywiście w domach uświadomionych i wiedzących na jakie objawy mają być uczuleni i natychmiast reagować).
Ja absolutnie niezlośliwie zareagowałam na twój post.Porprostu my nadal działamy w schronisku (jak to mozna tak nazwać).Super kierownik dzwoni do Nas ze kociaki są u niego w biurze i nie wrzuci na kociarnię jak po nie przyjedziemy ,ale co z tego jak na schronie jest ogólny syf.
I te z biura i z kociarni tak czy tak odchodza.Nie czarujmy sie

W żadnym wypadku nie odnosiłam się do tego postu jako do złośliwego, jeśli to tak zabrzmiało, to przepraszam. Piszę po prostu, jak jest. Wydałam raz małą kotkę, która była w hiltonie od ok. 2,5 tyg. Gdy przyszli po nią jej nowi Duzi kotka dosłownie "roznosiła" kociarnię. Byli w szoku, skąd w takim małym ciałku tyle energii. Po 2 dniach od adopcji kotka zrobiła się nieswoja, na trzeci dzień zmarła (mimo podjętego od razu leczenia). Miała ok. 8-9 tygodni. Wydałam ją przed szczepieniem i bardzo tego żałowałam (bo może, gdyby itp...). Dlatego staram się wydawać wszystkie koty poszczepione. Teraz nie mam takiej możliwości. Do wyboru mam tylko narażenie maluchów na wirus pp albo kk.
Terenia tak, Jadzia dzwoniła do mnie, niestety, same kocurki zostały, podałam namiar do karmicielki, która ma 3,5 miesięczną kotkę w piwnicy, może uda się ją wyadoptować.
Co do samego funkcjonowania schroniska... o tym nawet nie chce mi się nawet pisać... wszystkie wiemy, jak tam jest

W leczenie też nie wierzę. Jeśli nie chcą Was wpuścić, to może ja spróbuję tam podjechać i rozeznać się w sytuacji? Może uda mi się wejść...