Uff, jak dobrze, że Nakashy myszkowe towarzystwo nie pożarło, jak to w historii drzewiej bywało
Dziś bladym świtem Tomasz złowił mamę Słoiczków. Dochodzi do siebie u pani którą ją wynalazła. Mało brakowało, a wylądowałaby u p.Ani - ale i tak ją zakociliśmy całkowowicie.
Zabrałam kotę od Asi - Asia mieszka w niedużym mieszkanku a dziś przyjeżdża do niej mały siostrzeniec. Wiecie - dzikotka i aktywny trzylatek może zakończyć się masakrą

Tak więc kicia jest na urlopie u p. Ani. Musiałysmy wyglądać pociesznie - dwie strongmanki ciągnące klatkę z drącą się kotą z 4 piętra. Szczegół - nie było akurat prądu i świeciłyśmy sobie komórkami

Nic to - co nas nie zabije to nas wzmocni
w międzyczasie zadzwonił p. Mirek że złowił kotę którą łowił od miesiąca. I że cieszy się w sumie z tego,ale zrobić co z nią nie ma, bo hoduje przecież kotkę z obgryzionym ogonkiem.
Na szczęście pani Ania ze stoickim spokojem powiedziała, że piwnica duża...
Jeszcze jutro ma się łowić coś w okolicach Jurowieckiej...Ech, kumulacja.
Potem byłam u Madziak. Skombinowała sobie kotę - nieduże mruczące słoneczko. Biedne. Kiedy została znaleziona miała obcięte wąsy - pewnie efekt świetnej zabawy jakiegoś dzieciaka. Ktoś ją musiał maltretować.
Kicia kochana, mrucząca, ufna... ale jakoś tak dziwnie się porusza. Tył jej zarzuca. Trudno powiedzieć czy pourazowe, czy coś innego. Bo generalnie ma sobie radzi. Ale jest bardzo spokojna, grzeczna, nie bawi się. Czyli coś nie tak
Taki mruczaczek:

;

;

;

;

;

;