Kot jest u mnie w łazience. Gdybym nie miała takich informacji, jakie mam i nie była dziś w tym domu, nigdy bym nie uwierzyła,że ten kot był tak długo zamknięty. Inna sprawa, że nie wiem , jak wyglądał miesiąc temu-bo jeżeli tak jak LJ i Burcia, to jest go połowę mniej

. Zakładam, że schudł i zrobię mu badanie krwi. I mam nadzieję, że na tym diagnostyka się skończy. Panom policjantom, którzy w sumie, analizując cały dzisiejszy dzień wykazali się kompetencją i chęcią pomocy ( problemy z dodzwonieniem się na komisariat to nie ich wina, a jeden pan posterunkowy pomagał mi nawet po służbie) musiałam podpisać oświadczenie,, że odbieram od nich kota i się nim zaopiekuję (LJ wystarczyło wypędzić za drzwi

i nikt się nie martwił, kto sie nim zaopiekuje). Kotka chętnie je, pike, schowała się w kontenerku i przy głaskaniu mruczy. Nie wydaje się nbardzo zestresowana. Z moich dotychczasowych z nią kontaktów (bardzo płytkich-nie z mojej winy

),wnioskowałam, że to dzikadzicz. A teraz ide spać.