Po pierwsze nie widzę powodów ani do obrażania się Kasi, ani do dołowania się Ani.
Oczywistą sprawa jest, ze jeżeli człowiek korzysta z cudzej pomocy, ma obowiązek się rozliczać - wiadomo, że nie codziennie, bo przecież czas jest nieubłagany.
Kasia, skoro jest osobą empatyczną i pomagającą, powinna zrozumieć, że Ania mogła mieć zły dzień, za dużo jej spada na głowę. Jakaś niewinna uwaga o łazience (może po prostu zauważenie, że był remont) burzy spokój Ani i powoduje łzy i żal. Ale raczej bez trudu mozna to jakoś sobie wytłumaczyć.
Ponieważ nie znam żadnej z dziewczyn, nie wiem nic o sytuacji, ale wydaje mi sie, że pewnie nerwowa sytuacja bierze swój początek gdzie indziej.
Zawsze mi żal, że ludzie których jest tak mało, którzy chcą poświęcać czas i pieniądze dla zwierząt, zamiast się integrować, zaczynają się kłócić.
Sama zresztą nie jestem wolna od tego.

Rozumiem Kasię, bo pomaga, więc chciałaby wiedzieć, że pomoc trafia do kotów, rozumiem również Anię, bo robi co może, a ma wrażenie, ze ludzie podejrzewają ją o jakieś poważne niedociągnięcia.
Czasami warto się zatrzymać, przeczekać zły czas, dogadać się, wyjaśnić sobie wszystko do końca, nawet jeśli miałoby to być trudne.
Tym bardziej, ze na samym końcu tego są zwierzaki, które potrzebuja pomocy.
Tak jak pisałam nie znam sytuacji u Ani, nie wiem ile ma kotów na DT.
Ale wiem jedno, że w pewnym momencie dla dobra zwierzaków trzeba ustalić sobie pewne zasady i ścisle się ich trzymać.
Może niepotrzebnie się odzywam, ale wiem na pewno ( z własnego doświadczenia), że wszystkie konflikty między współpracującymi kociarzami, zawsze najbardziej szkodzą kotom.

Dziewczyny, nie dajcie się, pogadajcie sobie, wyjaśnijcie.
Pozdrawiam