Tosza pisze:"dzień dobry, chciałam zbadać kal kota na obecnośc pierwotniaków, czy państwo to robicie?"
"tak, prosze , to jest pojemnik na próbkę, prosze przyjść jutro ze świeżym materiałem".I następnego dnia:
" W próbce jest tasiemiec i coś , co wygląda jak pierwotniak, ale nie mogę nastawić ostrości mikroskopem".
Nie wiem, czy tak wygląda prawidłowe badanie kału-nigdy tego wcześniej nie robiłam.
Jak się wkurzać, to na całego (przed chwilą klęłam w żywy kamień w wątku Piszczela).
Nie, Tosza, tak wygląda nabijanie klienta w butelkę, a nie badanie kału.
Badanie parazytologiczne kału robi Zakład Higieny Weterynaryjnej, na Brodowicza, ostatni budynek za "rzeźnią". Oddajesz do badania próbkę kału z trzech dni (zebrane kupale trzymasz w lodówce), zbierać możesz do pojemniczka na mocz, bo większy niż "kałówka". Oddajesz próbkę w recepcji, a na drugi dzień dzwonisz po wynik (po paru dniach dostaniesz pisemnie, pocztą). Albo odbierasz osobiście i wtedy masz na papierze. I dostajesz dokładną informację, jaki to gatunek draństwa. Jak izospora, to isospora, jak glista, to toxocara. Itd. Takie badanie kosztuje 15 zł. Lamblii raczej nie wykryje.
Lamblie to osobny test, paskowy, w ZHW kosztuje 53 zł, wynik jest tego samego dnia.
Biseptol we wszystkich znanych mi wypadkach nie wytłukł kokcydiów, metronidazol we wszystkich znanych mi przypadkach w Krakowie nie wytłukł lamblii. Metronidazol (są na forum archiwalne wątki) może wręcz utrudnić pozbycie się kokcydiozy.
Mój "ulubiony" wet powinien się chyba wybrać na długi urlop i trochę świeżej wiedzy zaczerpnąć.
