Jerzyk od czasu leczenia czuje sie lepiej, ale niestety ma problemy z jedzeniem. Przez moment wygladalo, ze zaskoczyl z jedzeniem, ale je mniej niz ptaszek. Dostaje ok. 200ml plynu wieloelektrolitowego w kroplowce i leki jak wczesniej (rowniez wit B12, o ktorej pisala Kasia).
Mam duzy problem z podawaniem proszku Ipakitine, bo kocio za malo je, wiec wiekszosc zostawia. Sprobuje podawac w calopecie (teraz mam sie skupic na tym zeby zjerzyna zjadl cokolwiek, niekoniecznie wg diety nerkowej) Lek oslonowy na watrabe zostanie wlaczony gdy Jerzyk zacznie lepiej jesc (chyba Zyletis? bialy kartonik prostokatny z granatowumi dodatkami, lek w tabletkach. Niestety moglam zupelnie poplatac nazwe, bo poki go nie mam podawac wymyka sie mojej pamieci, jak wiele rzeczy teraz)
W poniedzialek beda badania mocznika i kreatyniny oraz fosforu. Wtedy okaże sie czy nerki Jerzyka zaskoczyly (lekarz powiedzial, ze badanie moczu paskiem jest w tej chwili bez sensu, bo kot jest zdiagnozowany. Nerki nie pracuja.) Powiedzial tez, ze oczywiscie jest nadzieja, ale stan jest bardzo powazny...
Z dr Andrzejem poniewaz go nie ma, bede sie konsultowac po weekendzie, chwilowo probuje sie z kontaktowas z ta wetka "nerkowa" z Konstancina.
W USA przeprowadza sie juz transplantacje nerek u kotow, ale koszt operacji i lekow, ktore trzeba dozywotnio podawac jest poza zasiegiem normalnego czlowieka.
A dializa, ktora rowniez mozna robic kociom w USA kosztuje jednorazowo 1,5 tys dolarow i na stale nic nie zmienia.
Bardzo kocham Jerzyka i zrobilabym dla niego wszystko, tej kwestii jednak nie przeskocze.
Bardzo prosze o cieple mysli, o dobra energie i jak zawsze wszelkie rady. Dziekuje Wam, Kochane
Jerzyk jest caly czas przy mnie, tak jak zawsze, tak jak wtedy gdy byl zdrowy
Bardzo sie martwie, wlasciwie to umieram ze strachu, ale sie trzymam dla mojego rudego aniolka...