Koty poznam (najlepiej z właścicielami) z okolic Poznania.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob cze 15, 2002 19:40

kotka B nic nie powie , bo znowu rozpetalaby burze !!!!!!!!!
........ ........... ........... ............. .......... .............. ............
ObrazekObrazekObrazek

Bomba

 
Posty: 7167
Od: Czw sty 31, 2002 23:09
Lokalizacja: Kielce

Post » Sob cze 15, 2002 20:50

To ja powiem...
A niech grzmi.

Toż to okazja do edukacji, a nie oceniania :wink:
Pamiętacie? Już na Kotach.pl tłumaczyłam,że mnóstwo osób po prostu nie zna problematyki niewłaściwych hodowli itd Nie jest świadonma problemu. Nasza rola - uświadomić, grzecznie i przekonywująco, please. Jeśli ktoś kocha zwierzęta i je szanuje to zrozumie. Nie straszmy tak na dzień dobry surowością, nie znając okoliczności. Posłuchajmy i wytłumaczmy.. : :roll:
A jak to jest z kotami wychodzącymi? Pewnie wypadkowość jest wśród nich duża. Nie potrafię jednak rozwiązać dylematu co jest lepsze - i dla mnie i dla kotów. Długie, bezpieczne życie w czterech ścianach, czy życie z przygodami, ale krótsze. Moim kotom nie wolno opuszczać domu dla MOJEGO świętego spokoju, sama dla siebie raczej wybrałabym drugą opcję. :wink:

ana

 
Posty: 24765
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Sob cze 15, 2002 20:58

Krótsze życie.... na ile krótsze? Gdy stworzenie, które może przeżyć nawet i do dwudziestu lat żyje ze dwa lata... :( Rozumiem argumenty za wypuszczaniem, jednak... istnieje coś takiego jak nieprzyjazne środowisko, a ruchliwa szosa na pewno nie należy do "bezpiecznych" miejsc dla kota i w ogóle wszelkiego zwierzaka.

I jak zwykle w takich razach - nie będzie dobrego rozwiązania :?

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob cze 15, 2002 21:33

Ja jestem zszokowana przedmiotowym traktowaniem tych kotów i beznamiętną relacją z ich krótkich istnień. Nie wiem czy potrafiłabym sie otrząsnąć z widoku wielu moich ukochanych kotów rozjechanych przez samochody. Po pierwszym takim wypadku zatroszczyłabym się o to aby taki los nie spotkał następnych kotków, albo zrezygnowała z trzymania kotów w ogóle. Po co brać pod opiekę nowe koty skoro nie jest się w stanie zapewnić im bezpieczeństwa? Przecież jest duże prawdopodobieństwo, że kolejne koty także skończą pod kołami. Czy dobre mam wrażenie, że kolega chce poznać nowe koty w celach hodowlanych aby zarabiać na nich pieniądze?
Słyszałam, że rybki akwariowe nie wpadają pod samochody...

nata

 
Posty: 38
Od: Pon cze 10, 2002 22:39

Post » Nie cze 16, 2002 13:14

O q mac !!!!!!!!
ObrazekObrazekObrazek

Bomba

 
Posty: 7167
Od: Czw sty 31, 2002 23:09
Lokalizacja: Kielce

Post » Nie cze 16, 2002 13:29

Wiecie co- ja zgadzam sie z opinią, ze chyba caly ten watek to prowokacja :evil: Ktos pisze specjalnie takie bzdury, zeby miec ubaw z uzasadnionych wyrazow oburzenia. Moze zastosowac stara metode na trolle - IGNOROWAC :evil: :?:

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39511
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Nie cze 16, 2002 13:30

......... .......... ............
ObrazekObrazekObrazek

Bomba

 
Posty: 7167
Od: Czw sty 31, 2002 23:09
Lokalizacja: Kielce

Post » Nie cze 16, 2002 23:23

Hej, Vivaldi,

Przejrzałam twardy dysk i znalazłam namiary kilku wątków, które mogą Ci pomóc.

Wielu z Forumowiczów Rokcafe, przynajmniej tych którzy wygłaszają swoje opinie na ten temat, nie jest zwolennikami rozmnażania kotków rasowych poza związkami. Tzn. bez zabiegania o rodowody. Wielokrotnie ten temat już wałkowano, na wielu forach.
Polecam Ci szczególnie zapis dyskusji toczącej się niegdyś na forum www.koty.pl. Wątek zatytułowany jest :
zdumiewające ogłoszenia, i ma ponad setkę postów. Łatwo go znajdziesz.

Kopalnią wiedzy dla osób pragnących dowiedzieć się więcej o rodowodach i hodowlach są następujące wątki:
na kotach.pl.:
koty bez rodowodów
rodowodowe kotki

WYSTAWA "PSEUDO"- nie pamiętam dalszej części tytułu wątku, ale też łatwo znaleźć, pisany wielkimi literami. Polecam zwłaszcza ten właśnie wątek. Wyjątkowo konkretny. Sporo info o związkach.

Na Rokcafe polecam:
Wątek hodowlany ( z linkami do stron związków)
Rodowód
Wizyta w hodowli kotów i moje z niej wrażenia - ciepły, fajny wątek opisujący bardzo dobrze prowadzoną hodowlę.

Znajdziesz je przez wyszukiwarkę.

Vivaldi, czy Ty mieszkasz w domku z ogrodem? Śmiertelność pod kołami paskudna sprawa. Często można wielu wypadkom zapobiec stosując odpowiednie zabezpieczenia.
Informacje o tym są na stronie głównej Rokcafe, w folderze pod takim właśnie tytułem: Zabezpieczenia może uda Ci się coś wykorzystać.
Dobrze, że dołączyłeś do Forum! Ludzie mają tu duże doświadczenie z chorobami kotów, potrafią również doradzić dobrych vetów. Nie zawiodą w potrzebie :)

ana.

ana

 
Posty: 24765
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Śro cze 19, 2002 16:48

O.K. Przedmiotowe traktowanie kotów? Większość moich kotów przyszła z ulicy i nie pozwalała zamknąć się w mieszkaniu. Znaczyła teren, rozrabiała, itp. dlatego też pozbyłem się dywanu - łatwiej było sprzątać. Norweska próbowała zabić jamnika, kiedy jej niewypuszczaliśmy, trzeba je było izolować, bo inaczej pies nie miałby oczu. Sama skakała z okna ok. 3,5 metra w dół i dumnie odchodziła, wykopała z okolicy wszystkie inne koty - pierwsza kotka która ustanowiła własne terytorium? A propos dobrego samopoczucia - wiem do cholery, że jest to apel poległych. I co, jak młodszy brat znajdzie na ulicy kolejną Mimzi w styczniu, to ma ją tam zostawić? Jak sądzisz, przeżyje dłużej? Z dziesięć lat? Czarny odszedł nie dlatego, że o niego nie dbaliśmy, tylko dlatego, że jakieś osiem lat temu nie miałem pojęcia o szczepieniu kota na cokolwiek poza wścieklizną. Matka wykopała dla niego spod ziemi antybiotyki, i przedłużyła życie o kilka miesięcy w dobrej formie. Michael I (niekastrowany) zniknął w miesiąc po zjawieniu się w domu jamnika, z którym mało się nie pozabijali, i na pewno nie leżał na żadnej z ulic w promieniu 5 przecznic. Sprawdzaliśmy... Michael II przyszedł chory od gospodyni - koty tam się na skórki hodowało! I widziałem te cholerne, nieszczęsne kocie skórki! Zostawić trzeba było, co? Kastracja (faktycznie nie oddalał się od domu), szczepienia i leczenie w ciągu dwóch lat kosztowało sporo więcej niż syjamczyca, ale kotek w końcu nie mógł nawet jeść - zajebisty zarobek, co? Syjamczyca jest wypuszczana tylko pod nadzorem do ogródka (zawsze co najmniej 20 minut łapania, bo sama z siebie do domu nie wróci), Mimit po wykastrowaniu nie oddala się zbytnio, ma sporo zieleni dookoła domu. A jeśli chodzi o bezpieczeństwo i długość życia kotów, to przeczytajcie sobie odp. artykuł z ost. numeru kocich spraw - ten o bezradności... Może niektórym zepsuje się ich własne dobre samopoczucie.

vivaldi

 
Posty: 1194
Od: Czw cze 06, 2002 17:50
Lokalizacja: Buk k. Poznania

Post » Śro cze 19, 2002 17:03

Powiedzmy, że nie daje się inaczej (ja nadal mam odmienne zdanie). Czy zatem wobec tak wysokiego ryzyka śmierci Twoich domowych kotuchów jest sens podejmować jakiekolwiek próby hodowlane?

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Śro cze 19, 2002 17:09

Jeśli to wszystko prawda, to ciężkie masz życie z tymi zwierzakami. Nie dziw się jednak oburzeniu forumowiczów. Dużo tu mówimy o bezpieczeństwie i odpowiedzialności. Twoja historia mogłaby być ilustracją do tego, przed czym chcemy koty chronić! (ten pierwszy post :!: ) Twoje wyjaśnienia odsłaniają "ludzką twarz", której pozbawiłeś się sposobem napisania tamtego postu.
Co do rozmnarzania koteczek - nikt tu nie poprze kryć mezaliansowych. Masz rodowodowe kotki, więc postaraj się o rodowodowe kocury do krycia.
Ana wymieniła Ci wątki, gdzie możesz znaleźć rady jak się zabrać do hodowli i jak poradzić sobie z kwestią bezpieczeństwa.
Skorzystaj z tego, a jakbyś miał dodatkowe pytania, to się nie krępuj.
Cumka &
Obrazek i Wojtek Obrazek

Cumka

 
Posty: 2031
Od: Pt lut 15, 2002 13:42
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 19, 2002 23:33

Cumka pisze:Twoje wyjaśnienia odsłaniają "ludzką twarz", której pozbawiłeś się sposobem napisania tamtego postu.

To nie prawda.
Po prostu to nie jest prawda.
Ludzką twarz odebrały vivaldiemu, jak zwykle, uogólnienia komentatorów.
Pospieszna interpretacja jest zawsze szkodliwa i niesprawiedliwa. Zapytajcie najpierw o to co Was nieopokoi, a potem ferujcie wyroki. Ok.?

Bardzo Was proszę, nie kontynuujmy tematu w tym duchu.
Zacznijmy jeszcze raz:

Vitaj Vivaldi Vśród Kociolubóv!

ana

 
Posty: 24765
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw cze 20, 2002 12:12

Obrazek
ObrazekObrazekObrazek

Bomba

 
Posty: 7167
Od: Czw sty 31, 2002 23:09
Lokalizacja: Kielce

Post » Czw cze 27, 2002 16:52 Koty poznam (najlepiej z właścicielami) z okolic Poznania.

W końcu dorwałem się do Netu... Jeśli chodzi o sposób napisania postu, to już wyjaśniałem, że jest to apel poległych. Lepsza chwila ciszy niż jazgot. Większość moich kotów miała kompletnie gdzieś wszelkie próby zapewnienia bezpieczeństwa (tak, jasne stary - do samego końca, mojego lub twojego). Możliwe, że w sferze okazywania emocji już się za bardzo do nich upodobniłem - i nie żałuję. Druga bezpośrednio przeze mnie poznana norweska wydaje się być zupełnie inna od Bety - grzeczna, chodzi w puszorkach (Beta zawsze z nich wylazła), i ogólnie jest przytulanką - tyle że w oczach ma ten sam skandynawski chłód i dystans. Żywe dostojeństwo. Ciekawe, że Beta przydomową drogę ze szlaki (zakaz do 10 km/h, i tak łamany) przekraczała przyczajona, upewniając się, że nic nie jedzie. Szeroką asfaltową aleję, na której zginęła, przechodziła drobnym krokiem z podniesionym ogonem... Jeśli chodzi o szczepionki, to kilka lat temu jeszcze zawierały one żywe kultury bakterii - taka szczepionka potrafiła zabić cały, podchowany już miot, i to u porządnego, znającego się na rzeczy hodowcy. W dodatku powoli uświadomiłem sobie, jak skomplikowane i trudne jest uzyskanie zdrowych syjamów - zmiany jakim je poddano przez kilkanaście ostatnich lat (a to też byli odpowiedzialni hodowcy!) spowodowały powstanie raczej słabej rasy... na szczęście matka syjamczycy jest jeszcze kotką starego typu, więc Nevada jest dosyć krzepka.

vivaldi

 
Posty: 1194
Od: Czw cze 06, 2002 17:50
Lokalizacja: Buk k. Poznania

Post » Czw cze 27, 2002 17:01

Vivaldi nie chce Cie osądzać, ale większość ludzi na tym forum ma kotki z ulicy. A ja na pewno. I brałam je jako dorosłe, a udało mi sie spokojnie wszystkie przyzwyczaic i do zabezpieczeń i do mieszkania w domu. Moim zdaniem wszystko sie da zrobić. Część kotów mieszka na parterze, a część na III piętrze. Mamy w oknach siatki, koty sa pokastrowane i wierz mi, że wiele nocy spędziłam bezsennych, bo te kocie dranie nie dawały mi spać. Ale przeczekałam z worami pod oczami, wyklinając na czym świat stoi i w tej chwili mam domowe, puchate koteczki w domu. Zarówno kocurki jak i panienki. Choć te pierwsze oczywiście daja nam popalić :wink:
Radze Ci. Skorzystaj z rad na forum, poczytaj o zabezpieczeniach, a na pewno wszystko zacznie sie lepiej układać.
Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty. (Albert Schweitzer)

Witch

 
Posty: 13789
Od: Pon lut 04, 2002 15:53
Lokalizacja: Gliwice

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ametyst55, Meteorolog1 i 313 gości