Ja na razie leżę w łóżku, ale do soboty mam zamiar się wykurować i być na spotkaniu. Będziemy w takim razie z Ingą godnie reprezentować wszystkich nieobecnych

.
Co do tego całostronicowego tekstu w "Expresie" to pan redaktor owszem rozmawiał i z paną dyrektor i pracownikami. Widać, że założeniem było przedstawienie w dobrym świetle schroniska i pracujących tam ludzi - i w porządku, popieram taki zamysł, należą im się dobre słowa, bo ciężko zasuwają. Ale ponieważ opisał jedynie dobre rzeczy, nawet nie próbując się zająknąć o tych gorszych stronach schroniskowej rzeczywistości, to wyszła z tego laurka, której lektura da przeciętnemu czytelnikowi odczucie, że w schronisku zwierzaki mają jak w raju. Nawet jeśli przeczyta to ktoś, kto oddał psa czy kota do schroniska, to odłoży ten artykuł ze spokojnym sumieniem - przecież zapewnił zwierzakowi takie świetne warunki

Nic o tym jak zwierzaki cierpią porzucone i opuszczone, jak się nie mogą odnaleźć, jak tęsknią. Jak stają się apatyczne lub wprost przeciwnie - agresywne i złe. Nawet słóweczka refleksji nad tym, skąd się tu biorą, że winni ich paskudnemu losowi niczyich zwierząt są "opiekunowie", którzy traktują je jak przedmioty, które można wyrzucić, gdy sie znudzą. Nie, można odnieść wrażenie, że te zwierzaki powpadały tu przez komin, a w ogóle mają się super.
Kawałek o kotach brzmi następująco:
"(...) za szczęściarzy mogą się uważać schroniskowe koty. Ich liczba nie przekracza stu, a w rewirze dla mruczków miejsc jest 150. Nie dość, że mają nadmetraż, to na dodatek ich opiekunka Mariola zadbała, żeby każdy lokator miał wygodne posłanie. W kocim "apartamentowcu" stoją nawet leżanki, foteliki, a na posadzce leżą prawdziwe dywaniki i chodniczki przyniesione przez wolontariuszy i łódzkie kocie mamy".
Nic, tylko oddać kota do schronu
Z jednym się zgodzę - pracownikom schroniska należą się podziękowania. Ale chyba wypadałoby wymienić nie tylko tych, których się akurat tego dnia zastało. Jako jedynego lekarza opiekującego się zwierzakami wymienia się dra Tomka. A np. Kamila, która pracuje tam od lat i po odejściu Joli i Iwony ma wszystko na głowie i dwa razy wiecej roboty ? czemu nie ma mowy o tym, że wetów jest za mało, że Ci co są, nie wiedzą w co ręce włożyć przy tylu zwierzakach ? A o koty dba na co dzień nie tylko wymieniona w tekście Mariola, ale i nie wspomniana tu Asia. Itd, itp.
Ta gazeta dociera do naprawdę wielu osób, zwłaszcza takie wydanie piątkowe z programem. Była szansa na tekst, który może komuś dałby do myślenia, a wyszła sztampa i banał.
Takie typowe monidło - z czarno-białego zdjęcia stworzono zgrabnie podkolorowany i sztucznie uśmiechnięty portret smutnej tak naprawdę rzeczywistości. Szkoda.