Pod tują życie się żyje. Parę dni temu Marmurkowy kocur wywinął niezły numer - jakoś wlazł do GUSu do holu i się przechadzał dostojnie. Żadnego strachu, niechętnie dał się wygonić ochroniarzom. Ten przepiękny kot był dzikidziki kiedy go łapałyśmy na kastrację, a teraz gada do p. Kamili, zaczepia ją.
U mnie nadal siedzą na tymczasie dwa tujaki, Iglak i Świerczek. Iglak kwitnie, tyje i dziczy nadal. To kot, na którego można popatrzeć i pozachwycać się jego cudną sylwetką i kruczoczarnym, aksamitnym futrem - ale pogłaskać go można rzadko i tylko kiedy jest rozespany.
Świerczek jest piękny, gadatliwy i tchórzliwy. Od pewnego czasu zaczął się wyluzowywać, przychodzić do nas, dawał się głaskać i miziać, nawet czasem się tego domagał. Niestety, od dziś spodziewam się regresu

Świerczunio jest chory, od kilku dni był smutny, chował się i nie widziałam, żeby się bawił. Przedwczoraj zauważyłam, że nie chce jeść, skusiłam go tylko puszką albo gerberkiem. Dziś rano nie pił nawet wody, wczoraj i dziś wymiotował. No i w końcu musiałam go zabrać do weta.

Ze stresu miał bardzo wysoką gorączkę (w domu uszy zimne, w lecznicy ponad 40 stopni), brzuch miękki i niebolesny, utoczyliśmy krwi i czekam na wyniki. Świerczunio był odwodniony, dostał kroplówkę z aminokwasami do żyły, płyn pod skórę, dostał też ranigast, cerenię i synergal. No i czekamy na wyniki.
Pod kroplówką Świerczek był sztywny ze strachu i udawał, że nie żyje. Nie zmienił pozycji nawet w drodze do domu, dopiero tam wybiegł z transportera i zaczął łazikować. No i ucieka przede mną. Znowu
