Chyba zabili kota? Mogę coś zrobić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sty 21, 2009 15:10

Kiedyś znalazłam w centrum Warszawy błąkającą się i chorą sukę (miała nużycę). Zaczęłam dzwonić w różne miejsca, odesłano mnie na Paluch. W schronisku kazano mi czekać, że w ciągu dwóch godzin ktoś po sunię przyjedzie. Siedziałam z nią te kilka godzin na chodniku, nie miałam nawet kawałka sznurka, bałam się, że sunia sobie pójdzie - ale nie, położyła się przy mnie, oparła na moich kolanach swój "parszywy" łeb i była zadowolona, że ją głaszczę, poklepuję.
Przyjechał patrol, wyciągnęli hyclowską wędkę... Poprosiłam, żeby nie łapali suni, spróbujemy po dobroci. Zawołałam sunię, a ona poszła za mną, wskoczyła do samochodu. I pojechała na Palucha.

Kilka tygodni ryczałam przypominając sobie chorą sunię, byłam pewna, że została uśpiona. W końcu napisałam o niej na pl.rec.zwierzaki. Mój post przeczytała wolontariuszka z Palucha, ustaliłyśmy fakty (dzień i godzinę znalezienia suni, wygląd itp.) - okazało się, że suńka została wyleczona i znalazła nowy dom. Ulżyło mi niesamowicie :D

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro sty 21, 2009 15:27

Ja też czasem myślę o zwierzakach którym kiedyś nie pomogłam, i wcale mi nie jest z tym dobrze :?
Pamiętam malutkie kociątko które wbiegło na jezdnię w samym centrum Warszawy - chciałam za nim pobiec, mój ex mnie złapał i nie pozwolił. Kociątko przeżyło tamten bieg, a co dalej? Nie wiem. A trzeba było go poszukać. I tak wtedy bym go nie mogła wziąć, z powodu rodziców, ale stamtąd zabrać mogłam.
Ten sam ex pytał mnie czy nie chcę kota, bo obiecał koleżance że mu znajdzie dom i nie może znaleźć. W końcu zawiózł do schronu a jej powiedział że znalazł mu dom :evil: Obrzydliwe.

Czasem też myślę o człowieku z którym byłam, a dłużej nie mogłam, po tym, jak powiedział mi, że powiesił własnego chorego psa... Sęk w tym że opowiedział mi o tym jako o czymś co go od lat dręczy, a okazało się że zaufanie spowodowało tylko to, że od niego w końcu odeszłam bo mi ciągle ten pies stawał (a raczej dyndał) przed oczami.

I co. łatwo osądzić kto jest ten zły, a kto ten dobry...?

Nualla

 
Posty: 1343
Od: Pon paź 27, 2008 16:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro sty 21, 2009 18:19

alareipan, ja tam w lot zrozumialam o co Tobie chodzilo z tymi singielkami, dla mnie kontekst byl zupelnie jasny, mialam wlasnie pisac cos w "twojej obronie" ale widze ze wysmażyłaś tu nie lada elaborat na temat (z kilkoma trafnymi uwagami zreszta np. to o potencjałach :) )

Nualla, wlasciwie to nie wiem co mam napisac po Twoim poscie. Moze ze na pierwszego ex - niestety tak bywa, jak kogos kochamy to go uwzgledniamy w zyciorysie i czasami robimy to co on nam mowi. Z drugiej strony - myslisz ze zlapac przestraszonego kociaka to takie proste? Rownie dobrze moglo Ci sie nie udac. To co zrobil z kotem kolezanki i schroniskiem to ohydne - i wobec kota i wobec kolezanki (a moze ona tez wcale by sie tym nie przejela?)

Drugi ex - zachowalabym sie tak samo jak Ty... tez bym nie umiala przejsc nad tym do porzadku. Ciekawe czy mu o tym powiedzialas... (mozesz to potraktowac jako pytanie retoryczne jesli chcesz). Nie wiem ile on mial lat wtedy, ale nawet jakby byl jeszcze malym gnojkiem to chyba nic nie usprawiedliwia czegos takiego.

Mi sie w tym momencie przypomnial moj "zamordowany kurczak", ktorego wciaz z dziecinstwa pamietam. Mialam jakies 6-7 lat i byly u cioci kurki liliputki. Mialy kurczaki i ja jednego puscilam po deszczu w plytka kaluze zeby pochodzil po wodzie tak ze mu sie brzuszek zamoczyl... I on pozniej umarl, a ja do dzis jestem przekonana ze przeziebil sie przeze mnie : (. I nie potrafie zapomniec. Nawet nie pomoglo mi, ze gdy jakis czas pozniej, tez jako dziecko znalazlam przemoczonego kurczaka po deszczu to go wysuszylam wlasnorecznie przy kaloryferze i jak tylko sie dalo i przezyl ten deszcz, wiec mozna powiedziec ze wyciagnelam "w zamian za to" innego, ktorego przemoczenie nie bylo moja wina. Wciaz mam jednak wyrzuty za tamta pierwsza malenka kurke. Nie umiem chyba dlatego usprawiedliwic zadnych dzieciecych zbrodni u nikogo...

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sty 21, 2009 23:18

Przeczytalam sobie jeszcze raz ostatnie strony watku i pozwolilam sobie wrzucic link do postu elaboratowego alareipan do mojego pierwszego posta w tym watku, bo uwazam ze bardzo dobrze podsumowuje to, co powinnismy z tego watku wyniesc w temacie awantur na forum, atakowania, moznosci i niemoznosci (i singielek ;) )

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sty 23, 2009 15:27

Zadzwoniłam jeszcze raz do tego kierownika, sama nie wiem po co, pomyślalam że jeśli pogadam z nim jeszcze raz to może poda telefon do tamtych ludzi, którym rzekomo wydał kota.

Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- Czy może pan jakoś udowodnić że znalazł pan kotu dom?
- Mogę ale nie chcę.
- Dlaczego?
- Bo jest ochrona danych.
- Ja nie wierzę panu że go wydaliście.
- To już pani sprawa.
- Wobec tego nie ma pan nic przeciwko temu jeśli skontaktuję się z TOZ i oni sprawdzą czy kot został wydany czy zabity?
- Nie mam.
- Aha, dziękuję, do widzienia.
- Do widzenia.

Ogólnie był bardzo niemiły, miał opryskliwy ton głosu.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 16:09

no to na co czekasz, zgłąszaj do TOZU, sam Ci wydał przyzwolenie.
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Pt sty 23, 2009 16:13

Dzwoniłam po TOZach, nadal nikt nie odbierał. Odebrał ktoś dopiero tu, czyli aż w Poznaniu:

http://www.animals.org.pl/?q=kontakt_0

Miły facet wysłuchał mojej historii, powiedział że zbada sprawę i mam czekać na telefon.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 16:17

Teraz myślę jaki to paradoks...
Jakiś czas temu nasza sąsiadka bardzo źle traktowała psa i ja zgłosiłam to ... do schroniska! Do tego samego. Tyle że wtedy kierowniczką była kobieta która naprawdę kochała zwierzęta. Przyjechała wtedy ona z dwoma policjantami. Psa nie zabrali, tylko pouczyli i zapowiedzili kolejne wizyty.

A paradoksem jest to że kiedyś złe traktowanie zwierząt zgłaszałam do schroniska, a teraz skarżę na to samo schronisko. 8O

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 17:16

Facet oddzownił, powiedział że skontaktował się z wolontariuszkami z tego mojego schroniska, które potwierdziły że był przywieziony nowy kot dzień przed świętami a potem był wożony do weterynarza. Nie wiedzą jednak co się stało z kotem i mają dowiedzieć się przez weekend. W poniedziałek ma do mnie zadzwonić jeszcze raz. Powiedział również że nie będzie robił szumu wokół tej sprawy, tylko dyskretnie wypyta.

Ha! Ale będzie numer jeśli się okaże że ten kot na serio znalazł dom, a ja bez sensu ryczałam i szpiegowałam. 8O

Oczywiscie - nie chcę za bardzo sobie robić nadziei, bo być może w poniedziałek usłyszę potwierdzenie swoich przypuszczeń że kot został zabity.

A Wy co o tym myślicie?

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 17:22

lollipop pisze: Ale będzie numer jeśli się okaże że ten kot na serio znalazł dom, a ja bez sensu ryczałam i szpiegowałam. 8O


Trzymam kciki, zeby bylo tak :ok:

alareipan

 
Posty: 7217
Od: Wto lip 22, 2008 13:50
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sty 23, 2009 17:22

No chyba lepiej miec swiadomosc ,ze ryczalo sie na darmo bo kot ma dom niz mialoby sie okazac ze twoj placz byl uzasadniony . Bez wzgledu na wynik koncowy mam wrazenie ,ze zycie dalo ci bolesna lekcje i juz w przyszlosci bedziesz wiedziala gdzie szukac pomocy:)

kya

 
Posty: 6513
Od: Śro mar 14, 2007 17:09
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pt sty 23, 2009 17:33

Nauczkę? Ale niby za co ja miałabym dostawać nauczkę? Piszesz tak, jakbym miała być za coś ukarana.

Jednak masz rację - jeśli będę miała podobny problem to nie zgłoszę się już z tym do schroniska, ani nawet z pytaniem do weterynarza.

Odbiegając od tematu - dlaczego na tym forum są same kobiety?
Czyżby mężczyzn nie obchodziły zwierzęta?

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 17:34

Aha, "lekcję". :)
Nie wiem dlaczego, przeczytałam "nauczkę".

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pt sty 23, 2009 17:41

lollipop pisze:Facet oddzownił, powiedział że skontaktował się z wolontariuszkami z tego mojego schroniska, które potwierdziły że był przywieziony nowy kot dzień przed świętami a potem był wożony do weterynarza. Nie wiedzą jednak co się stało z kotem i mają dowiedzieć się przez weekend.


Oby to była prawda.
jestem bardzo ciekawa tych wieści. Jeśli wiadomo, gdzie leczą koty, to można by też tego wspomnianego weterynarza podpytać.

Co do facetów to jest ich kilku piszących.

Są natomiast całe rzesze świetnych TŻ-ów forumowiczek, którzy nie piszą, ale mają takiego samego hopla na punkcie kotów jak ich kobiety. Pomagają w opiece nad kotami, również tymczasami, szykują jedzenie, sprzątają kuwety, wożą do weta, pozwalają, żeby koty wchodziły im na głowę itp., itd. Mój TŻ nigdy nie napisał nigdy słowa na forum (chociaż czasem się odgraża), ale jest tak samo kocio-zakręcony jak ja.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt sty 23, 2009 18:01

Ja myślę,że bardzo dobrze ,że narobiłaś szumu wokół tej sprawy.
I jako czynnik społeczny masz prawo wiedzieć
co robią w tym schronisku z kotami i psami.

A poza tym w schronisku będą mieli świadomość,
że trzeba dobrze się zastanowić zanim sie kota uspi.
Bo a nuz trafią na taką co dopilnuje i kota i sprawy.
Obrazek...Obrazek...Obrazek...

kristinbb

 
Posty: 40068
Od: Nie cze 03, 2007 20:32
Lokalizacja: Elbląg

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 139 gości