Wczoraj wieczorem czyściłam kuwety.
Dziwne, co??
Myśli miałam zajęte planowaniem następnego dnia, tj. wyczyszczeniem kuwety, postawieniem jej w osobnym pomieszczeniu, w którym zamknę Miszę i będę czekała do upadłego na jego siki... Może i u Was tak jest, ale u mnie zawsze w tym momencie kiedy sprzątam kuwety, któreś musi przyjść się załatwić do świeżo wyczyszczonego żwirku..

Tym razem wlazł Misza.. A ja - och, jakam sprytna!!! - miałam przygotowane naczynko na mocz, siup - podstawiłam i Miszka centralnie w nie nalał.. Nawet nie musiałabym myć rąk
Dzisiaj rano zaniosłam do laboratorium i.. tak się spiekliłam z głupią babą, że mało co nie rozsadziłam tego miejsca. Trudno, baba chyba miała zły dzień, albo ma tak w standardzie, sprawdzać nie będę, bo u niej robiłam badania trzy razy: pierwszy, ostatni i nigdy więcej. A na pewno już w "ludzkim laboratorium" nie będę mówiła, że to siki kota.. Ten babol nigdy nie miał zwierzaka, idę o zakład i daję sobie obciąć co chcecie. Normalny

człowiek tak by się nie zachował. Mało co tych sików nie zabrałam od niej. A przecież do cholery nie robię za darmo..
Reasumując: po południu będę miała wyniki! Gorzej, bo nie będę wiedziała co to wszystko oznacza

wracając wpadnę na moment pewnie do byle jakiej lecznicy z prośbą o przetłumaczenie..
