Chyba zabili kota? Mogę coś zrobić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 19, 2009 14:04 Chyba zabili kota? Mogę coś zrobić?

Pisałam o tym na innym forum, ale tam nie potrafią mi nic doradzić. Historia wygląda tak:

Mam 3 koty. Od jakichś 2 lat przychodził do nas czwarty kot, bezdomny. Wyglądał strasznie - zaropiałe oczy, kichający, kaszlący, z "łupieżem", ale przy tym bardzo, bardzo przyjazny. Dokarmialiśmy go w zasadzie codziennie, dawaliśmy pić. Nie nocował u nas, bo baliśmy się że zarazi nasze koty. Poza tym nie chcieliśmy czwartego kota. Ewentualnie pozwalaliśmy mu spać w korytarzu, zwłaszcza gdy było zimno. Czasami znikał na kilka dni, ale zawsze potem wracał. Nasza sytuacja finansowa jest raczej kiepska, mimo to postanowiłam pojechać z nim do weterynarza. Wyłożyłam pieniądze mimo że nie pracuję (studiuję). Lekarzowi powiedziałam że on nie jest mój, ale nie chciał prowadzić leczenia bezpłatnego. Lekarz stwierdził że kot ma koci katar i nadżerki w pyszczku (to prawda, on strasznie "płakał" gdy jadł, staraliśmy się dawać mu więc jedzenie zrobione na "papkę"). Dostał leki. Przez 2 tygodnie podawaliśmy mu zastrzyki a także zakraplaliśmy oczy.

Kotu polepszyło się chwilowo, ale potem znów był bardzo chory. Na dalsze leczenie nas nie było stać. Pytałam weterynarza o jakieś Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, ale powiedział że takie Towarzystwo nie zajmuje się bezdomnymi zwierzętami, tylko takimi które mają dom, ale są źle traktowane. Zapytałam więc czy ktokolwiek się interesuje takimi zwierzętami, pytałam kogo prosić o pomoc. Nie wiedział, ale poradził zadzwonić do schroniska.

Tak też zrobiłam. Jakaś nieuprzejma kobieta powiedziała że owszem, mogą go wziąć, ale go uśpią. Zakończyłam więc rozmowę, zadzwoniłam znów do weterynarza który był oburzony i powiedział że schronisko ma obowiązek przyjąć wszystkie koty, nawet chore, i je leczyć a nie zabijać.

Zadzwoniłam ponownie do schroniska, tam po bardzo niemiłej wymianie zdań kobieta (jak się okazało ich księgowa) dała mi do telefonu kierownika, który zgodził się przyjechać po kota. Przyjechał następnego dnia, był raczej niemiły, powiedział że byłam niegrzeczna i "sprowokowałam pracownicę". Powiedziałam mu że jeśli go wyleczą, to możemy go zabrać z powrotem, bo pewnie i tak nie zostanie adoptowany (wg weterynarza miał ok. 5-6 lat). Powiedziałam że nawet jeśli nie będą potrafili go wyleczyć - także go weźmiemy. Ale odpowiedział że koci katar to pikuś, że wyleczą go. Delikatnie go zaszantażowałam, że jeśli z kotem stanie się coś złego - ja tego nie zostawię. Obiecał, że na pewno go nie uśpią. Umówiłam się z nim że od czasu do czasu zadzwonię, a po kilku tygodniach go zabiorę, jeśli nikt go nie weźmie. Na "pożegnanie" dałam mu jeszcze kilka puszek karmy dla kotów. To było 23 grudnia.

Dzwoniłam tam co kilka dni, zawsze niestety miałam "przyjemność" rozmawiać z tą wstrętną babą, która mówiła dość nieskładnie - że "trochę go leczą", ale że wciąż jest chory, że jest stary, schorowany, ale że oczywiscie będziemy mogli go zabrać. Wciąż mówiła "proszę zadzwonić za tydzień, za tydzień, jeszcze nie, jeszcze nic nie wiem". Tydzien temu znów powiedziała że mam zadzwonić za tydzien, kot pewnie będzie już wyleczony.

Zadzwoniłam dziś, baba powiedziała "dam kierownika" - już wtedy wiedziałam że coś jest nie tak.

Kierownik oznajmił mi, że kota zabrali jacyś ludzie, którzy chcieli przyjaznego i miłego zwierzaka. Poprosiłam o adres lub telefon do nich by sprawdzić czy mówi prawdę - nie chciał podać. Powiedział też że nie prowadzą karty zdrowia kotów. Słowem - nie potrafił (nie chciał) mi w żaden sposób udowodnić że mówi prawdę. Jego i tej ich księgowej "zeznania" się bardzo różniły, bo on twierdził że kot był już wyleczony, zaś ona mówiła że nie.

Moim zdaniem go uśpili i kot już dawno leży zakopany gdzies w ziemi. Nie rozumiem dlaczego? Przecież zaoferowałam że mogę go zabrać, jeśli go nie wyleczą lub jeśli nikt go nie weźmie.

W pierwszym odruchu chciałam dzwonić nawet do lokalnej prasy, ale mama mi uświadomiła że właściciel schroniska to osoba znana w mieście, prawa ręka burmistrza i może nam bardzo zaszkodzić jeśli go oczernimy. Ale ja mu po prostu nie wierzę - kto zabrałby do domu chorego, starego kota, skoro wokół dużo młodych i zdrowych?

Schronisko to jest jedyne w okolicy i na moje, 30-tys miasto, oraz okoliczne wsie mają w schronisku tyko niecałe 30 kotów. To bardzo mało. Co się dzieje z resztą? Pewnie zabijają, czego dowód miałam w pierwszej rozmowie z księgową.

Czy mogę zrobić cokolwiek? Jakoś sprawdzić czy mówi prawdę? Czy faktycznie on nie ma prawa mi podać nr telefonu ludzi którym podobno dał kota? Czy to prawda że nie prowadzą kart zdrowia? Nie potrafię odpuścić. Czuję się strasznie oszukana i nie mogę sobie poradzić z wyrzutami sumienia, czuję się jakbym to ja oddała tego kota na śmierć. Nikt nie chciał mi pomóc.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pon sty 19, 2009 14:19

Napisz skąd jesteś, a na pewno odezwą się doświadczeni Forumowicze.
Jest mi naprawdę bardzo przykro z powodu kotka. Pomysł o zawiadomieniu lokalnych mediów o Twoich podejrzeniach masowej eutanazji w schronisku jest bardzo dobry. Można zawiadomic Inspekcję Weterynaryjną, zlecając kontrolę w schronisku. Dowiedz się, czy w Twoim regionie działa Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami www.toz.pl i złoż zawiadomienie. Może są inne organizacje prozwierzęce. Brak dokumentacji medycznej w schroniskach to często, niestety, zakamuflowanie usypiania zwierząt. Nie można zakopywac martwych zwierząt na terenie schroniska ze względów sanitarnych. To podlega kontroli przez Sanepid.

Beata Jolanta

 
Posty: 313
Od: Czw wrz 18, 2008 12:21
Lokalizacja: Siemianowice Śląskie

Post » Pon sty 19, 2009 14:24

Adresów osób, które adoptowały kota ze schronu nie wollno podawać osobom postronnym. Muszą jednak podać go inspektorowi TOZ, więc jeśli coś takiego u Ciebie działa, zwróć się do nich.

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 19, 2009 14:27

Mogę być szczera?
Może i miałas dobre chęci, ale najprawdopodobniej skazałaś kota na śmierć. Nie wiem, o którym schronie piszesz, moze jest dobry, moze zły, ale- oddałaś do schroniska starego, schorowanego, wczesniej wolnego kota. To najczęściej wyrok śmierci. Naprawdę nie mogłaś go zatrzymać? Zamknąć w łazience/na strychu/gdziekolwiek? Leczenie kk aczkolwiek przewlekłe nie jest jakoś upiornie drogie... a zdrowe koty to się szczepi, biorąc nowego można mu zrobić badania na inne zakaźne choroby.
Niekoniecznie musieli uspić kota. był stary- dodatkowy stres- schronisko, choroba- to juz wystarczy żeby kotu np. siadły nerki, odporność, w schroniskach często panuja inne niż kk wirusy (panleukopenia). Często takie koty odmawiają dalszego życia i depresja zabija je bardzo szybko.

Szkoda że nie poprosiłaś o pomoc póki kot żył. Teraz masz naukę na przyszłość, pomagać tez trzeba umieć.
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sty 19, 2009 14:36

Nie, nie mogłam go zatrzymać i już. Łatwo powiedzieć "mogłaś go wziąć". Nie mogłam. Moje 3 koty to też takie przybłędy - miał być tylko 1 kot, potem znalazł się drugi i to miał być koniec, potem trzeci. Trzeba w końcu powiedziec "stop", bo skonczyłabym jak Violetta Villas. Mamy mały dom, dochody niewielkie, więc proszę nie pisz mi że "mogłam zatrzymać". Gdy żył - pisałam na forum. Ludzie oczywiście wspaniałomyślnie pisali "zatrzymaj go" albo "wylecz go", ale nikt nie chciał go wziąć ani nikt nie chciał wpłacić nawet złotówki na leczenie. Ja nie miałam za co. Wiem że to super szlachetne doradzać, ale do pomocy nikt się nie kwapił.

Mieszkam między Toruniem a Olsztynem.
Najbliższe TOZ jest w Olsztynie, czyli 120 km ode mnie.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pon sty 19, 2009 14:37

ulv, bo ludziom się wydaje, że schronisko z zasady jest OK.
Tylko że był już niepokojący sygnał, że kot może zostać uśpiony. Nie wiem, skąd przekonanie, że uda się wyegzekwować inne traktowanie kota.
TOZ zawiódł - skąd pomysł że TOZ nie zajmuje się bezdomnymi zwierzętami?
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pon sty 19, 2009 14:45

lollipop pisze:Nie, nie mogłam go zatrzymać i już. Łatwo powiedzieć "mogłaś go wziąć". Nie mogłam. Moje 3 koty to też takie przybłędy - miał być tylko 1 kot, potem znalazł się drugi i to miał być koniec, potem trzeci. Trzeba w końcu powiedziec "stop", bo skonczyłabym jak Violetta Villas. Mamy mały dom, dochody niewielkie, więc proszę nie pisz mi że "mogłam zatrzymać". Gdy żył - pisałam na forum. Ludzie oczywiście wspaniałomyślnie pisali "zatrzymaj go" albo "wylecz go", ale nikt nie chciał go wziąć ani nikt nie chciał wpłacić nawet złotówki na leczenie. Ja nie miałam za co. Wiem że to super szlachetne doradzać, ale do pomocy nikt się nie kwapił.

Mieszkam między Toruniem a Olsztynem.
Najbliższe TOZ jest w Olsztynie, czyli 120 km ode mnie.

Owszem do diabła mogłaś. Mogłaś TU, NA MIAU poprosić o pomoc, na pewno byś ją dostała. Może nie w postaci domku z marszu, ale byłaby- finansowa, merytoryczną, techniczną.
Poza tym jak sama piszesz, chciałas go zabrac po wyleczeniu, czyli to nie brak miejsca na 4 kota, tylko - co? Strach? Wygodnictwo? Niewiedza?

Owszem jestem wredna, ale zbyt często widze takich ludzi, zbyt czesto usiłuje ratowac zwierzaki, którymi oni "absolutnie się w tej chwili nie moga zająć"- najczęściej mając nieporównywalnie więcej miejsca, kasy i czasu ode mnie....

A jesli któryś z kotów twoich zachoruje też oddasz go do schronu "na wyleczenie?"
kontakt telefoniczny: 786 116 007 Obrazek

Jeśli komuś coś zalegam (bazarek itp) proszę o kontakt- skleroza ;)

ulvhedinn

 
Posty: 4214
Od: Śro wrz 13, 2006 19:09
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sty 19, 2009 14:48

lollipop pisze:Gdy żył - pisałam na forum. Ludzie oczywiście wspaniałomyślnie pisali "zatrzymaj go" albo "wylecz go", ale nikt nie chciał go wziąć ani nikt nie chciał wpłacić nawet złotówki na leczenie.

Ale nie na miau?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pon sty 19, 2009 14:49

Jana pisze:
lollipop pisze:Gdy żył - pisałam na forum. Ludzie oczywiście wspaniałomyślnie pisali "zatrzymaj go" albo "wylecz go", ale nikt nie chciał go wziąć ani nikt nie chciał wpłacić nawet złotówki na leczenie.

Ale nie na miau?

Chyba że pod innym nickiem.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

Post » Pon sty 19, 2009 14:53

Po leczeniu nie chciałam go zabrać do siebie w sensie - do swojego domu. Chcialam go przywieźć tutaj, bo chyba lepiej żeby sobie chodził po wolności lub sypiał w sieni niż był zamknięty w boksie. Schorowanego trzymać nie mogłam i nie chciałam, bo zaraziłby nasze koty.

Na tym forum nie pisałam, pisałam na kafeterii i na moim lokalnym forum. Nikt go nie chciał, kazdy tylko pouczał.

Miłość do zwierząt musi być mądra. Nie może polegać na tym że przygarnę każde zwierzę, a potem będą głodowały bo będzie ich za dużo.

Za moje koty mam odpowiedzialność więc pytanie czy oddałabym je do schroniska jest co najmniej głupie i pozbawione sensu. Ten kot był bezdomny.

Myślalam że doradzicie mi jakoś z punktu widzenia prawnego albo cokolwiek czy mogę sprawdzić czy facet kłamie... NIKT z moich sąsiadów się tym kotem nie interesował, ludzie mijali go z obrzydzeniem. Nikt go nawet nie dokarmiał. Oczywiście do nich nikt nie ma pretensji tylko do mnie. Zrobiłam więcej niż inni i nie mam zamiaru słuchać że jestem ignorantką skazującą koty na śmierć. I tak jest mi ciężko że go prawdopodobnie zabili.

Dlatego wybaczcie - ale nie będę tu już pisać.
Dziękuję za odpowiedzi.

lollipop

 
Posty: 24
Od: Pon sty 19, 2009 13:54

Post » Pon sty 19, 2009 15:00

Lolipop, spokojnie, ja akurat rozumiem i Ciebie, i Twoją sytuację.
Dla wielu ludzi schron kojarzy się z czymś w rodzaju szpitalika i hotelu, nie mają pojęcia, jak jest naprawdę. I dlatego Cie nie obwiniam, bo wiem, ze tej wiedzy nie miałaś. Ja jeszcze pare lat temu myślałam podobnie, dopóki na własne oczy nie zobaczyłam, jak jest w rzeczywistości.

Dziewczyny kochane, prośba wielka: nie rzucajmy się od razu z pazurami na wszystkich, którzy chcieli pomóc, ale np. nie mieli dostatecznej wiedzy i coś poszło nie tak.
Ja obarczyłabym wiekszą odpowiedzialnościa zarówno weta, jak i pracowników schornu, a nie dziewczynę, która jednak usiłowała cokolwiek zrobić dla tego kota.
Ostatnio edytowano Pon sty 19, 2009 15:01 przez skaskaNH, łącznie edytowano 1 raz

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 19, 2009 15:01

ulvhedinn pisze:Owszem jestem wredna, ale zbyt często widze takich ludzi, zbyt czesto usiłuje ratowac zwierzaki, którymi oni "absolutnie się w tej chwili nie moga zająć"- najczęściej mając nieporównywalnie więcej miejsca, kasy i czasu ode mnie...


Ulvhedinn wybacz mi wtracenie sie, ale naprawde przesadzilas z tymi komentarzami.

Kazdy sam decyduje co robi a czego nie robi i nie Tobie oceniac ile kto ma czasu, miejsca, mozliwosci, sily i pieniedzy. Ty robisz to co robisz i jest to Twoja decyzja - nic nie przekona mnie ze jest inaczej. Kazda inna osoba takze moze podjac taka decyzje w odniesieniu do swojego czasu i zycia, nie wolno nikomu nic narzucac, wolno tylko uswiadamiac pewne rzeczy i mozliwosci ale z wyczuciem.

Twoja zlosc i bezsilnosc ze byc moze inni nie robia tego co Ty i nie poswiecaja calego swojego zycia zeby pomagac zwierzetom nic nie zmieni.

A w tej chwili tylko w celu ulzenia swoim emocjom w moim odczuciu kogos obrazilas i podejrzewam ze mocno zdolowalas, bo ta osoba chciala cos zrobic dobrego dla tego kota, a wyszlo jak wyszlo. Nie wszyscy wiedza co sie dzieje w schroniskach i jak sie moga podobne sprawy skonczyc.


Edit: Korzystając z mej bytności na 1 stronie wątku polecem wszystm serdecznie mądry post alareipan z dalszej strony. Uwazam ze bardzo składnie wyłożyła w nim to, czego ten wątek i ta historia wejścia lillipop na forum Miau powinna nas nauczyc i jak dla mnie moze stanowic jego podsumowanie. (to w kwestii ataków na forum, a nie biednego kota-bohatera wątku)
Ostatnio edytowano Śro sty 21, 2009 23:10 przez Lena, łącznie edytowano 1 raz

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sty 19, 2009 15:05

ulvhedinn pisze:
lollipop pisze:Nie, nie mogłam go zatrzymać i już. Łatwo powiedzieć "mogłaś go wziąć". Nie mogłam. Moje 3 koty to też takie przybłędy - miał być tylko 1 kot, potem znalazł się drugi i to miał być koniec, potem trzeci. Trzeba w końcu powiedziec "stop", bo skonczyłabym jak Violetta Villas. Mamy mały dom, dochody niewielkie, więc proszę nie pisz mi że "mogłam zatrzymać". Gdy żył - pisałam na forum. Ludzie oczywiście wspaniałomyślnie pisali "zatrzymaj go" albo "wylecz go", ale nikt nie chciał go wziąć ani nikt nie chciał wpłacić nawet złotówki na leczenie. Ja nie miałam za co. Wiem że to super szlachetne doradzać, ale do pomocy nikt się nie kwapił.

Mieszkam między Toruniem a Olsztynem.
Najbliższe TOZ jest w Olsztynie, czyli 120 km ode mnie.

Owszem do diabła mogłaś. Mogłaś TU, NA MIAU poprosić o pomoc, na pewno byś ją dostała. Może nie w postaci domku z marszu, ale byłaby- finansowa, merytoryczną, techniczną.
Poza tym jak sama piszesz, chciałas go zabrac po wyleczeniu, czyli to nie brak miejsca na 4 kota, tylko - co? Strach? Wygodnictwo? Niewiedza?

Owszem jestem wredna, ale zbyt często widze takich ludzi, zbyt czesto usiłuje ratowac zwierzaki, którymi oni "absolutnie się w tej chwili nie moga zająć"- najczęściej mając nieporównywalnie więcej miejsca, kasy i czasu ode mnie....

A jesli któryś z kotów twoich zachoruje też oddasz go do schronu "na wyleczenie?"


Myslę, że przesadzasz. Po pierwsze nie wiemy, ile autorka wątku ma lat, napisała, że mieszka z mamą, może być bardzo młodą osobą. Ja jestem dorosła, ale wciąż na utrzymaniu mamy (studentka) i niektórych decyzji nie mogę podejmowac sama. Nie wyobrażam sobie wziąć kolejnego kota, jesli mama mowi kategorycznie NIE, bo mieszkanie nalezy do niej i to ona decyduje.

Tylko ze teraz wiem, ze w takiej sytuacji forum moze pomoc. Kilka lat temu nie wiedzialam, Podejrzewam, ze rowniez stwierdzilabym, ze schronisko to najlepszy pomysl.

Ludzie nie rodza się od razu z pełnym pakietem wiedzy i doświadczenia. Dziewczyna chciała dobrze, bardziej winiłabym tutaj weterynarza, który tej opcji nie odradził z wyjasnieniem dlaczego nie jest to najlepszy pomysł.

edit: doczytałam, autorka studiuje.
Ostatnio edytowano Pon sty 19, 2009 15:12 przez Satoru, łącznie edytowano 1 raz
Filemon, Nuteńka [*] kocham na wieki....
Franuś [*] w moim serduszku na zawsze
Dzwoneczku [*] Kochanie, pamiętam...
Bokiruniu [*] dziękuję...
Obrazek
Obrazek

Satoru

 
Posty: 11062
Od: Czw sie 21, 2003 13:32
Lokalizacja: Warszawa - Ochota

Post » Pon sty 19, 2009 15:05

lollipop pisze: Zrobiłam więcej niż inni i nie mam zamiaru słuchać że jestem ignorantką skazującą koty na śmierć.

NIKT z moich sąsiadów się tym kotem nie interesował, ludzie mijali go z obrzydzeniem. Nikt go nawet nie dokarmiał. Oczywiście do nich nikt nie ma pretensji tylko do mnie. . I tak jest mi ciężko że go prawdopodobnie zabili.


To prawda, i dlatego tym bardziej jest mi przykro, że musiałaś wysłuchać takich nieprzyjemnych i wg mnie niesprawiedliwych słów.
Nie poradzę pod względem prawnym. Ale myślę, że nawet jeśli jakiś inspektor TOZ-u tam dotrze to i tak się prawdy nie dowie ... :(
Szkoda, że wcześniej nie zajrzałaś na miau, nie poprosiłaś o pomoc. Myślę, że nie zostałabyś z niczym.
I proszę zostań tu, na forum.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon sty 19, 2009 15:09 Re: Chyba zabili kota? Mogę coś zrobić?

lollipop pisze:Nie wiedział, ale poradził zadzwonić do schroniska.

Tak też zrobiłam. Jakaś nieuprzejma kobieta powiedziała że owszem, mogą go wziąć, ale go uśpią.

Więc raczej nie byli to ludzie godni zaufania, prawda?

Lollipop, popełniłaś błąd, ale współczuję Ci sytuacji.
To tylko ja,
Tż Gretty
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 35235
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" (Trybunalskie)

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Iza KaeR, marta_kociara i 195 gości