» Pt sty 16, 2009 18:40
sterylizacja Klary ze względów oczywistych została na razie odwołana. Jutro będzie miała pełne badanie krwi, kciuki są bardzo mocno potrzebne.
W domu jest strasznie cicho i smutno, gdy nie ma Wiewiórka i Bezy. Beza śniła mi się dziś, była jeszcze zdrowa, mówiła, że choroba była niepotrzebna. Wydaje mi się, że jeszcze słyszę tupot jej małych łapek pędzących przez szeleszczący tunel do choinki, żeby strącić bombki. Jeszcze czuję zapach jej futerka. O ile śmierć Wiewióra jestem w stanie jakoś sobie przetłumaczyć, bo urodził się chory, o tyle ze śmiercią Bezy nie mogę się pogodzić, Beza powinna żyć. Nie zasmakowała jeszcze życia... Czemu los zabrał ją tak szybko? tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Beza została wczoraj pochowana obok Wiewióra, Mryniusia, Szylci i Astka. Wszystkich zabrały choroby dużo za wcześnie. Śpią spokojnie pod pierzynką śniegu z dala od zgiełku Łodzi, na działce w lesie, ale mam nadzieję, że ich duszki powędrowały dalej.
Nie będę już smęcić, potrzebuję czasu, żeby dojść do siebie. Mam nadzieję, że Bezunia wybaczy mi kiedyś.
Klara jest spokojna, śpi sobie zwinięta w kłębuszek, to na pewno nie pierwsze dzieci, jakie straciła. Niedawno zaczęła się bawić, szaleć, zaczepiać inne koty, nadrabia spędzone na śmietniku dzieciństwo.
czy ktoś wie, jak mają się siostry Klary w domku stałym?
