Podnoszę wątek, bo mamy kolejny koci problem, tu na Kole.
W okolicach działek...
Zastanawiałam się już kilkakrotnie, czy nie ma tam innych kocich stad.
Okolica pełna nieużytków, tory, opuszczone działki, kilka posesji...
Dziś wyszliśmy na spacer z TŻem, odwiedzić koty na działce pani Ani, ale ponieważ pogoda była dość ładna, zapędziliśmy się trochę dalej, idać wzdłuż torów (wcale, a wcale nie szukając kotów)
Jest taka mała uliczka, ślepa uliczka, po drugiej stronie torów. (ul. Kozielska)
Zauważyliśmy tam duży dom, przypominający dworek.
Ponieważ TŻ jest wielbicielem starej architektury, podeszliśmy bliżej, na drugą stronę torów, aby zobaczyć. Niesamowite, trochę surrealistyczne wrażenie. Samotny, podupadający dworek, wśród nieużytków.
Dom Duchów.
Nie wiedziałam, że istniał. Cisza, śnieg, tory, ślepa uliczka.
Koty zobaczyliśmy od razu. Jeden, dwa, trzy... osiem.
Po południu, na śniegu. Krążyły wokół dworku.
Wiem, ze wszystkie się nie pokazują, chyba że trafi się na godzinę karmienia.
Udało mi się nawiązać rozmowę z jedną z pan, które dokarmiają koty.
Pani mnie nie wyrzuciła z krzykiem, zareagowała przyjaźnie - co jest pewnym sukcesem.
Jest ich tam kilkanaście.
Ponoc w sąsiedniej posesji, mieszka również kilkanaście kotów.
nigdy nie były sterylizowane

, nikt nie daje im prowery

. Są maluchy, ok. 3-4 miesięczne. Widziałam jednego, zniknął w okienku piwnicznym.
Koty spacerują klatce schodowej, podobno jeszcze nikomu nie przeszkadzają.
Jeszcze... ale wiemy, że w pewnym momencie, sytuacja może ulec zmianie.
Koty prawie oswojone, podchodzą do ludzi. Głaskałam białoburą kicię.
Udało mi się spotkać jedną z pan, która koty dokarmia. Kilka miesięcy temu była próba łapania kotek na sterylki.. Jedna kotka juz ponoc była prawie złapana, ale inna pani przyszła, i kotka się wypłoszyła
Więcej prób nie podejmowano.
Obiecałam, ze pomogę
****
Ale cóż ja mogę.
Nie ma jeszcze talonów.
Nie wiem, jak to zorganizować.
Mogę jak zawsze łapać, przetrzymywać po sterylce, wozić do lecznicy.