Zawsze powtarzam, że chciałabym być moim własnym kotem. Ciekawe, co one zrobiły takiego w poprzednim życiu, że teraz - nieskromnie napiszę - mają tak rajski żywot. Gdy na dworze -25, ciemno, mroczno, ja cała zaspana i z lekka wkurzona wychodzę do pracy, mrozić odnóża w śniegu, a Czesio zostaje w ciepłej pościeli, puchate zaś na kocykach obok kaloryfera, to dopada mnie najprawdziwsza zazdrość. No, kurczę, no! A tu jeszcze Mirmiś ma pretensję, że pysio trzeba umyć!! Że to tyle czasu zajmuje, że on się bawić chce lub wylegiwać, a ja burzę jego świat! Miski pełniutkie od świtu do nocy, ciepło, wygodnie, NIC robić nie trzeba, domu i zagrody pilnować też nie, nawet myszy skubańce nie są zmuszone łowić! Wypieszczone, wychuchane, wyczesane, wycmokane, wygłaskane i napojone - normalnie Arkadia! Eldorado!Czy ktoś może mi wyjaśnić - za jakie zasługi??????????? JA - KIE??????
