Mam dobrą wiadomość, Espi zjadła pół saszetki Whiskasa i miseczkę Gourmeta! (wcześniej nie miałam 100% pewności czy aby napewno coś jadła, a teraz mam nawet 200%

) I jest też druga, zła wiadomość. Popołudniu próbowałam (sama, bo TŻ był w pracy, musiał zrobić jakiś przegląd) złapać Espi, a raczej wyciągnąć ją spod łóżka. Efekt był taki że po ponad półgodzinnym "pościgu" między szafą a łóżkiem, złapałam przerażonego kota. Krzyk był straszny, nigdy czegoś takiego nie widziałam (myślałam że sąsiedzi zadzwonią na policję

) Ona zachowuje się jak największa dzicz, która nigdy nie miała do czynienia z ludźmi, a przez 8 lat miała dom. Na szczęście para grubych rękawic uchroniła moje ręce przed poważnymi ranami. Kot trafił do łazienki i jak narazie (odpukać) nie chce z niej wychodzić, siedzi za szafką. Dostała swoją kuwetkę i miseczki

Zjadła też trochę convalescence z strzykawki, "marudziła" pod nosem ale jadła. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni...