wróciliśmy do domu 22:30, bo jeszcze trzeba było odstawić kociejstwo na Wielopole, oczywiście towarzystwo chciało wyjść oknami. Chyba mamy mamunie tego szaraczka ze śmiesznym ogonkiem, przynajmniej ta tez tak ma, drugie to Wielki Szu, którego wszyscy się bali a który został złapany przez Kosmę po prostu w ręce (to jest ten człowiek, który nie wiedział, że ma się bać

) i jedno jest białe z pręgowanym ogonkiem. Uznałam, że najlepiej wsadzić trójkę to tych dwóch, którym trzeba jutro zabrać żarełko, bo idą na ciachanie. Urwę się jutro z pracy i pomogę mojemu TŻ-owi zapakować te dwa groźne kocury do transporterów a on je zawiezie już do Chirona a tamte nakarmimy.
Ludzie, ależ tam zimno w tym Kłaju, kuuuurcze

Po drodze wzięliśmy Kosmę, pożyczyliśmy klatkę od babci Rustie (Rusti, wielkie dzięki za sygnał

), na miejscu już czekała Kinya i Kastapra z Dominikiem. Oczywiście goowniarze się nie złapały

może uda się w sobotę, jak przeżyją ten mróz

Jedyna pozytywna rzecz, poza tymi 3 ogonkami to to, że w ostatnim bloku jest otwarte okienko do piwnicy, w której jest rura ciepłownicza i tam przynajmniej ze trzy kotki chowają się przed zimnem ale te ze śmietnika tam nie chodzą

Jż nie mam pomysłu jak te pozostałe wyłapać. Co prawda zawsze kilka ich przywozimy ale są takie, których chyba w życiu nie złapiemy czyli maluchy, duża tri i szylkrecia. I jak je ciachnąć?? siłą woli??
z tego mrozu zapomniałam wziąć gazetę z Wielopola, marzyło mi się domowe ciepełko ... a te bidusie tam zostały .... czy zobaczymy je w sobotę...?
