Georg-inia pisze: nie pozwolę, żeby jego ostatnie chwile po tej stronie wypełnione były bólem i niezrozumieniem. Póki będzie samodzielny i silny, to sobie z nami pomieszka, pośpi w łóżku, pogrzeje się przy piecu, zje konia z kopytami i pewnie nie raz jeszcze zrobi kupę przed zbyt brudną wg niego kuwetą.
Kiedy leki przestaną działać...
Zgadzam się w pełni, z tym, co piszesz.
Niech żyje krócej, ale nie męczony leczeniem na siłę, ratowaniem bez szansy na powodzenie.
Ja tak ratowałam-dręczyłam Pisia, który w ciągu siedmiu miesięcy trzy razy miał stan śmierci klinicznej, a my na siłę, do upadłego wyciągaliśmy go zza tej drugiej strony, to było chore. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę tak męczyć zwierzęcia, nigdy. Dla niego to nie było życie, tylko tak jak piszesz "ból i nierozumienie". Niepotrzebnie. Żałuję tego bardzo.
Saszeńko, obyś jak najdłużej cieszył się swoim domkiem i swoimi kochanymi Dużymi skarbie ...