Szkodniki zaliczyły piewszą wyprawę w góry.
Zabraliśmy sierściuchy na tydzień do naszego domku w górach. A niech tam mają, jak wakacje to wakacje

Podróż samochodem nie nalezy do ulubionych, lamentowały okropnie, cichy do tej pory Gabor nauchył się od jęczacej Zojki i koncertowały sobie razem ile wlezie.
A potem już było tylko bosko i bosko. Drewniana stara chałupa, schody, zakamarki, półki, belki i krokwie, pietrowe łóżko koło kaflowego pieca, gdzie wylegiwanie się graniczy z totalną ekstazą. Bardzo im się tam podobało.
Niestety Zojce tak bardzo, ze dwa razy nalała nam na kołdry, dzień po dniu.

Pranie i suszenie kołder w warunkach spartańskich nie nalezy do ulubionych, ech. Odebrało mi to troche radości życia, ale cóż. Mąż nazywa teraz Zośkę złosliwie ale i zasłużenie "Szczyna". Sofii ma to wyraznie w koniuszku ogonka
