Jeszcze w piątek wieczorem Gacek wyszedł z szuflady "na pokoje", na zaproszenie TZ-ta wskoczył mu na kolana. Kiedy kładliśmy się spać, na próbę powączania go przez Misia uderzył go (Miś na szczęście uskoczył); w nocy z dzikiem wrzaskiem, machaniem łapami na oślep, prychaniem, syczeniem i warczeniem wlazł nam pod kołdrę, jeszcze trochę posyczał i zasnął. Rano obudziłam się z wrazżeniem, że trzymam stopy w futrzanej mufce
Dziś w nocy Gacek był zamknięty w kuchnio-salonie (dostęp do jedzenia, wody, 2 kuwety w korytarzyku i WC, koszyk-budka, miękkie łóżeczko do spania); my z pozostałą trójką spaliśmy w sypialni (dostęp do łazienki), ale Miś bez przerwy drapał w drzwi, chcąc się dostać do Gacka. Biedak nie rozumie, że Gacek sobie nie życzy jego towarzytwa, przynajmniej na razie. Koty co prawda spały na nas, ale Gacek do rana przesiedział w kuwecie, niczego nie jadł, po otwarciu drzwi (w nocy tylko raz chrapliwie pod tymi drzwiami miauknął), pędem pobiegł do swojej szuflady. Szuflada jest tylko jego, pościel przenieśliśmy do szafy. Wiatr szaleje, źle spaliśmy wszyscy.
Dziś po pracy idę do naszego weta z prośbą o poradę w sprawie leków uspokajających dla Gacka. To dopiero tydzień, czekamy, może będzie lepiej.