yosia pisze:bylismy dzis u weta.

okazalo sie, ze test nie byl przetrzymany, myslalam, ze zrobili go zaraz jak wyszlam z gabinetu i czekalam pol godziny w poczekalni, ale powiedzieli, ze nie zrobili od razu i pokazali po 10 minutach. juz wtedy bylo widac jasniutka kropke.
Przyznam, że jeśli nie mam do końca zaufania do weta, to wolałabym, żeby test był nakroplony przy mnie. Wtedy mogę sama kontrolować czas.
A to podgrzewanie było kiedy? Już przy Tobie? I po jakim czasie?
yosia pisze: 
pytalam o to osocze/surowice. wet powiedzial, ze wszytsko zalezy od producenta testu. powiedzial, ze testy, ktore on robi dopuszczaja badanie pelnej krwi (mieszanej z jakims odczynnikiem) i ze robi wszytsko zgodnie z instrukcja. pierwszy raz mial przypadek, ze test wyszedl w ten sposob.
Zdaje się, że większość producentów testów dopuszcza badanie z pełnej krwi, osocza lub surowicy. Doświadczenie pokazuje, że testy z pełnej krwi częściej bywają niepewne, dlatego lepiej je robić z surowicy lub osocza, żeby być bardziej pewnym wyniku.
yosia pisze: 
znow przekonywal mnie, ze moglo sie zdarzyc, ze (zapomnialam juz, jak to fachowo wytlumaczyl

) moga byc we krwi takie nazwijmy to "rzeczy", ktore maja genotyp podobny do felv i wplynely na wynik testu.
Przyznam, że nie słyszałam o tym, że odczynniki stosowane w teście mogą reagować z innymi niż założone czynnikami. Te testy są specyficzne dla białaczki, badają obecność antygenu, który jest charakterystyczny dla tej konkretnej choroby. Dodatkowo - FeLV i FIV powodowane są przez wirusy z tej samej grupy - retrowirusy. A jednak testy są różne i obecność jednego z wirusów nie wpływa na wynik testu na drugiego wirusa.
Tutaj do poczytania o testowaniu

yosia pisze: 
jak zapytalam o interferon, to pokretnie stwierdzil, ze podawanie interferonu ludzkiego nie ma sensu, a drugi nawet sie troche wzburzyl, ze interferon ludzki jest dla ludzi, a koci dla kotow. natomiast przeciw podawaniu beta glukanu nic nie ma...
Tak, generalnie interferon ludzki jest dla ludzi.
Ale czy pan doktor zdaje sobie sprawę z tego, ile ludzkich leków stosuje w swojej weterynaryjnej praktyce? Krople do oczu, antybiotyki, wiele leków ponoszących odporność, itp., itd. Głupi Unidox, bardzo często stosowany przy kocim katarze, jest lekiem ludzkim. Podejrzewam, że większość leków stosowanych w weterynarii to leki ludzkie o zmodyfikowanych dawkach. Podawanie ludzkich antybiotyków i innych ludzkich leków panu doktorowi nie przeszkadza, ale ludzki interferon i owszem?

Szkoda, że nie umie się po prostu przyznać, ze nic nie wie o podawaniu tego leku. Nie musi przecież wiedzieć wszystkiego, to nie jest lek powszechnie stosowany. No ale lepiej niewiedzę pokryć wzburzeniem

Interferon koci jest, owszem, dla kotów, ale jego cena jest w dalszym ciągu zaporowa. Niewiele osób stać na leczenie kota interferonem kocim. Dodatkowo nie bardzo wiadomo, jak ten lek sprawdza się w przypadku bezobjawowych nosicieli, bo stosowany był raczej w ciężkich przypadkach (prawdopodobnie ze względu na cenę).
yosia pisze:jak powiedzialam o przypadkach, kiedy kotom po podawaniu interferonu wychodzily 3 testy negatywne, to powiedzial, ze komorki wirusa tworza sie w szpiku kostnym i moglo trafic tak, ze akurat we krwi ich nie bylo (tlumaczac mi fachowo nazwami faz tworzenia sie wirusa, ktorych oczywscie nie pamietam.
No pan doktor nie do końca ma dobre informacje

Wirus białaczki nie jest wirusem, który może być przypisany do jednego, konkretnego obszaru ciała lub tkanki. Generalnie na początku infekcji wirus replikuje się w migdałkach i węzłach chłonnych w okolicy gardła. Potem, wraz z krwią, wędruje do innych części ciała - innych węzłów chłonnych, szpiku kostnego, tkanki jelit - i tam ma miejsce dalsza replikacja. We wszystkich tych miejscach jednocześnie, nie tylko w szpiku. Jeśli jest wiremia, to nie ma możliwości, żeby wirusa nie było we krwi. (
do poczytania)
Natomiast ze szpikiem kostnym ściśle związana jest faza latentna infekcji, czyli faza ukryta. Wtedy wirus "siedzi" schowany w szpiku, jest nieaktywny, nie namnaża się i nic nie robi, dopóki nie zostanie zaktywowany, np. stresem. Przy fazie latentnej wirusa nie ma w żadnym z wymienionych wcześniej miejsc i nie można go wykryć testem ELISA, a jedynie testem PCR robionym ze szpiku kostnego. Możliwe, że mozna też wykryć go za pomocą immunoflurescencji (też ze szpiku), ale nie mam pewności.
Jeśli mamy kota, który po podawaniu interferonu ludzkiego ma testy ujemne, to opcje są dwie:
1. Kot zwalczył infekcje.
2. Infekcja weszła w fazę latentną i wirus siedzi w szpiku i może tak siedzieć kilkanaście lat. Jak dla mnie zepchnięcie wirusa do fazy latentnej też jest dobre - lepsze od wiremii, bo kot z białaczką w fazie latentnej nie zaraża innych kotów i nie choruje do momentu, aż wirus się uaktywni, co może w ogóle nie nastąpić.