Muszę ze skruchą donieść, że nie wykazaliśmy się z TŻ-em nadmiarem rozumku
TŻ dostał świąteczny prezent od szefowej zapakowany w piękne duże pudełko z dużą ilością czegoś w rodzaju sztucznych białych trocin na dnie. Kociaste jak wiadomo uwielbiają wszelkie pudełka, bo nawet w najmniejszym największy kot czuje się super-extra

Duży czym prędzej udstępnił im pudełko, nasze koty ładowały się do niego na potęgę, mościły się na tym pseudosianku, czule nazywane przez nas "naszymi owieczkami bożonarodzeniowymi", hi, hi, ha, ha, śmiechu było co niemiara ...

Pudełko oczywiście zostało jako atrakcja dla kociastych na czas naszej kilkudniowej nieobecności.
Dzisiaj słyszę jak któryś kot kaszle, jakby nie mógł odksztusić. Biegnę do pokoju i widzę Dropsa, który wypluwa jedną z trocin z tegoż pudełka. Włosy mi stanęły dęba, jak uświadomiłam sobie, co najlepszego zrobiłam zostawiając im to podczas swojej nieobecności. No i w ogóle udostępniając im to. Brawo, barwissimo
Te nieszczesne trociny leżą już w koszu, ale co chwilę wyobraźnia podsuwa mi różne upiorne scenariusze
Nadmienię, że moją siostrę zmobilizowałam do zdjęcia anielskich włosów z choinki, racząc ją mrożącymi krew w żyłach historiami jak to koty to połykają i co z tego wynika.
Takżetego
p.s. Madziu, oczywiście, że tęsknię za tymi baranami moimi, tęsknię jak kto głupi
p.s. II Choinki i bombek nie mamy na Święta - z powodu kotów rzecz jasna. A szkoda, szkoda ... Co roku mi żal. Ale nawet stroik nie wytrzymał w ubiegłym roku naporu zaciekawionych kociastych. Wytrzymaliśmy do momentu konsumpcji ozdobnej świeczki przez Rudego i osypania sztucznego śniegu na dywan
