» Nie gru 28, 2008 23:07
Rety! Jak ja mam wytłumaczyć Mirmiłowi, że króliczek nie jest kotkiem??? Jak mam wyjaśnić Czesiowi, że klatka królisi należy do niej, jedzenie sianka pozostaje w niejakiej sprzeczności z kocią naturą, a w króliczej kuwecie nie załatwi się najzręczniejszy kot świata, zwłaszcza jeśli waży 8,20 kg???
Obłęd. Nie wiem, czy wspominałam kiedykolwiek, że mam króliczkę - Małego Ziomka. Przez wiele miesięcy bardzo chorowała i niestety była bardzo rzadko wypuszczana na mieszkanie (ma największy rozmiar klatki, więc nie było to dla niej szczególnym dramatem). Dziś króliczka biega dłużej (nareszcie jest zdrowiutka), Mirmił zaś dawno wyzbył się swej początkowej apatii i zaczął dostrzegać jej obecność. Zapanowała Sodoma i Gomora. Mirmiś zapłonął ku uszatkowi niespotykanym uczuciem, którego królik niestety odwzajemnić nie zamierza. Chwyta uszatka swymi misiowatymi łapciętami w istny dubeltowy uścisk i z całych sił przyciska do królisi swój plaskaty nosek, chcąc ją wylizać jak należy, okazując przyjaźń, dobre zamiary i wielkie ukontentowanie.
Czesio szuka sensu życia, usiłując rozgościć się w króliczej klatce, która mimo słusznych rozmiarów, jest dla niego lokum ździebko ciasnym. Ani Mirmił, ani Czesio nie są w stanie zapanować nad powziętymi zamiarami i wykazują się wyjątkową odpornością na wiedzę nt. różnic międzygatunkowych.