No to ja się bardzo cieszę, że byle tasiemce domkowi niestraszne. W końcu Duże są duże, a tasiemiec malutki (aczkolwiek upierdliwy).
Aniprazol działa. Sprawdzone, wytłukł tasiemca w naszej tymczasowej Wiewiórze, która przyjechała do nas odrobaczona już raz anipracitem i w niedługim czasie ujawniła dorodne człony, wyglądające wypisz wymaluj tak, jak robale Tymka. Na tasiemca powinien być podawany przez 3 kolejne dni.
Co do odstępu, to nasze wetki zawsze podkreślają, że odstęp pomiędzy kolejnym lekami tego typu, zabiegami z narkozą, szczepieniem itp. powinien wynosić minimum 2 tygodnie.
Jak to się ma do advocata, nie wiem (na pewno nie mniej) - ten lek jest zbyt ryzykowny, by go lekceważyć. Weci chętnie go stosują, jak słyszę i czytam, ale obawiam się, że będzie tak, jak z wieloma lekami - oficjalne informacje o toksycznym działaniu pojawią się dopiero wtedy, kiedy nie będzie się ich dało ukryć. A odległe skutki podawania tego środka będą się ujawniały po latach, jako rozmaite choroby i uszkodzenia i nie zawsze będą wiązane z tym, że kot w młodości dostał ten konkretny środek.
Na pewno zastosowanie advocata w celu wybicia pcheł jest wytaczaniem armaty na wróbla. Są znacznie bardziej bezpieczne środki, np. fiprex i frontline.
A to że nasze wetki też stosują advocata, tylko potwierdza moją tezę, że najlepszym i najbardziej zaufanym wetom też należy patrzeć na ręce. I protestować, jeśli coś nam się nie podoba. Ja nie raz w gabinecie życzyłam sobie, aby wet nie stosował leku, o którym mam złe zdanie. To mój kot i moje prawo. I to ja będę patrzyła na jego cierpienia, jakby co. Nie wet.
Mój Kot P. ['] też umarł na mocznicę, a ja mogę tylko podejrzewać, jakie leki, środki i czynniki się mu "przysłużyły". Był np. w czasach jego młodości szeroko polecany środek o nazwie tiguvon, na pchły właśnie. Potem okazało się, że jest szkodliwy dla nerek. Poza tym jako kot po ciężkich przejściach dostawał różne leki, nieobojętne dla zdrowia, wtedy o tym nie wiedziałam i miałam zaufanie do wetów.