Przez koci kociol (

) zupelnie nie mialam czasu zdawac relacji z poczynam naszych walecznych futrzakow. Na czwarty dzien sytuacja wyglada nastepujaco:
- Pchelka panicznie boi sie Myszy

. Dlaczego? Nie mam pojecia bladego ani zielonego. Ale boi sie - gdy tylko ja widzi, zaczyna wprawdzie warczec i syczec bardzo bojowo, ale przy tym zupelnie tuli uszki, ogonek pod siebie i robi sie malenka. Po wiekszosci starc laduje w kanapie (ma tam swoja skrytke, wlazi tylem kanapy do skrzyni na posciel) i tam lezy nawet piec-szesc godzin.
- Mysza Grecikowa nie ma zbrodniczych zamiarow

. Po jej zachowaniu wywnioskowalismy z TZetem, ze Mysza chce sie z Pchla bawic. Piszczy (jak to myszy), przysuwa sie do niej drobnymi kroczkami i generalnie zacheca do wspolnej zabawy - majacej niestety polegac ma "mordobiciu". Pchelka nie wyraza checi na zabawe, boi sie i prowokuje Myche do ataku dzikim sykiem i uciekaniem.
- Dzis zdarzaly sie nawet krotkie momenty, kiedy obie panienki siedzialy w jednym pomieszczeniu widzac siebie wzajemnie i sie nie kotlowaly. Moze to poczatek sukcesu

. Tylko martwi mnie to, ze Pchelka niezmiennie wydaje z siebie warkot

. Byc moze gdyby reagowala podobnie jak Mysza, obie szybko nawiazalyby jakas wiez zabawowa.
Mamy juz dosc kombinowania z zamykaniem kociamberek osobno. Mysza strasznie piszczy az mi sie plakac chce, wiec w imie czego jej to robic. Z kolei Pchelka w samotnosci smutnieje i w ogole wobec niej to tez by bylo paskudne. Chyba od dzis pozostawimy je same sobie i bedziemy tylko miec baczenie, zeby krew sie nie lala.
Mam pytanie: czy Waszym zdaniem wyciagac Pchelke z jej schronienia w wyrku, kiedy za dlugo tam siedzi? Martwi mnie to bardzo, zreszta Pchelka jest wyraznie osowiala, bardzo malo je, a dzis nie widzialam, zeby korzystala z kuwety

. W nocy (ja spalam z nia, TZ z Mysza, zeby zadna nie byla sama) tulila sie do mnie, co zupelnie nie jest do niej podobne (lubi sie pomyziac, i owszem, ale w nocy to ona zwykle skakala po lozku i wydlubywala stopy spod koldry). Jak jej pomoc?
A zupelnie abstrahujac od niezgody miedzy naszymi czarnulami musze stwierdzic, ze obie sa cudowne. Kazda z osobna jest absolutnie kochana. Razem niestety nieco mniej

I mimo podobnego ubarwienia sa zupelnie inne. Mysza jest wesolutka, rozbrykana, niesforna i bardzo, bardzo przylepna. Autentycznie w nocy spi mi na glowie

Wlazi wszedzie tam, gdzie Pchelka nie bardzo sie kwapi zagladac. Pchelka jest bardziej niezaleznym duchem, w przeciwienstwie do Mychy nie straszny jej odkurzacz (to jego pogromczyni

), uwielbia bawic sie ze mna w gonito i towarzyszy mi w roznych czynnosciach lazienkowych. Poza tym jest duzo spokojniejsza i nie sieje takich zniszczen (ani nie robi bagienka wokol kuwety czy misek) jak Mysza. Obserwacja obu panienek to czysta przyjemnosc (no, chyba ze sie aktualnie tluka lub prezentuja miny nieszczesliwe).