Dzięki

Do tej pory łapałam je "ręcznie"

Znają mnie od urodzenia-przynajmniej głos. Z uwagi na teren przekładam jedzenie przez płot. Zawsze przykucam i gadam do nich

Z czasem jak sie ośmieliły stawiałam miseczkę na murku i co odważniejszy wskakiwał. Po kilku dniach adoracji-cap i do kontenerka

Tak było z dwójką już obecnych. Tak samo robiłam i z tym maluchem.Też zaczął podchodzić i nawet nie reagował bystro na przełożoną przez płot rękę. Udało się go chwycić,ale nie utrzymać

To takie maleństwo-aż strach mocno ścisnąć

Umyśliłam sobie w małym rozumku,że to bardziej bezstresowe

i jak zostanie jeden to i z łapką łatwiej

Teraz to bez niej nie da rady

Dzięki za Kathrin za radę co do głodówki i tuńczyka.O tym nie pomyślałam.Trzeba zainwestować. Ciężko będzie nie pójść z jedzeniem wiedząc że czekają. Jak tylko rozwiąże się sprawa wstępu na teren to tak zrobię. Tylko myślę że pierwsza złapie sie mamuśka-ona zawsze głodna

Tylko dopóki są maluchy to jej nie wezmę na sterylkę
Rozpisałam sie, ale jeszcze kilka słów o domowych dzikuskach. Po pierwsze śpią w wersalce razem z Rudolfem, który im tatusiuje

.Do nas jeszcze niepewne, ale zaczęły pięknie mruczeć i wywalać brzuszki! W naszych nogach jak leżymy, tez potrafią przycupnąć

Jeszcze troszkę i będą gotowymi domowymi miziakami
