No, ufffff...
Trochę odreagowałam, ale i tak cały czas mnie jakaś alergia gnębi i katar razem z kaszlem i a-psikaniem mnie wykańczają.
A przez ten czas tyyyyle się działo i wcale nie wszystko pozytywnie...
Mianowicie AGrafka nasza piękna poszła w siną dal. Możecie mi wszyscy po kolei napluć na buty za to, że nie wytrzymałam presji i puściłam ją w teren. Moja wina tylko i wyłącznie i niniejszym pod pręgierzem się uginam. Oraz pod ciężarem winy i odpowiedzialnośći, a właściwie nieodpowiedzialności. Własnej...
Sylwka dzielnie mnie pociesza, mówiąc, że wszystkiego się nie da przewidzieć, ale ... co to mówiła Zła Ciotka Nordstjerna? No, własnie... I miała rację (jak zwykle). Klub Paranoika rządzi !!!
Właściwie nie boję się o kotę jako taką, jest ciepło, dookoła mnóstwo myszów i przyjaznych kotom szop i stodół. Oraz okolicznych gospodarstw. A pola i lasy obleciałam dookoła dokładnie i sprawdziłam wszystie dziury i wądoły, z łykawcem włącznie.
Napisałam ogłoszenia z obietnicą nagrody, ale wiecie jak to na wsi z kotami..."Znajdzie sie pani, łazi gdziesi..." Mam nadzieję.
I mam też nadzieję, że nie postanowiła wrócić do Krakowa, ale na wszelki wypadek Sylwka obiecała zwracać uwagę.
A Lulka łobuz- wypluła tabletkę na robale i dopiero dzisiaj ją znalazłam pod szafką. Leżała dwa dni. Ale i tak czarną nafaszeruję!!! Niech no tylko wróci z obchodu. A obchodzi często i długo...wraca o skandalicznych godzinach i bardzo niechętnie. Ciągle kędyś krąży, nawet jej nie widać i nie słychać
Kropka dla odmiany jest kanapowcem naszyjnym, czego nigdy w życiu bym się po niej nie spodziewała jak do nas przyszła. Włazi na mnie i kładzie się na szyi, co jest dość uciążliwe, bo waży ze trzy tony !!!
A poza tym straszliwie linieje, bo wcześniej obrosła w zimowe futro, a teraz nie wychodzi, tylko spędza dni przed kominkiem. Więc jej za gorąco i się rozbiera...
Ogólnie czas leci za szybko, a ja tonę w papierach, przygotowując kolejne wojaże...
Mimo wszystko pozdrawiam
