Ja nie jestem taka pewna czy to jest depresja. Wydaje mi się, to coś poważniejszego
Od 5 dni kocio jest głskany właściwie cały czas. Trzymamy go na rękach, mówimy, przemywamy oczka, nosek, rozmawiamy. 90% czasu spędzamy z nim w łazience - wczoraj mój Piter leżał z nim do 4 rano, trzymając go na piersi. Gdyby to było depresja, Piotruś by zrozumiał, że ma dla kogo żyć. Tymczasem z nim jest coraz gorzej. Praktycznie nie podnosi głowy i się nie rusza. Przestał już mruczeć, nie wydaje żadnego dźwięku. Serduszko wali za szybko, oddech też bardzo mocno przyspieszony. Pomimo karmienia co 2 godziny nie ma siły na nic. Dzisiaj się nie załatwił - ostatnie siusiu i koopka była wczoraj. Z pyszczka mu bardzo brzydko pachnie. Jest cały czas ogrzewany, a w dotyku jest chłodny

Ja widzę, jak on gaśnie i nie wierzę już w depresję

Nie wiem, jaka choroba go niszczy, ale jutro przychodzi wet na kontrolę i powie co robić dalej.
Jestem załamana, bo widzę, że jest coraz gorzej, żadnej poprawy nie ma, a nawet wręcz przeciwnie

Kocio widzi, że od tylu dni ma dla kogo żyć, ale po prostu siły nie ma.