witam, co prawda wpis dotyczacy ropienia byl jakis czas temu to saa tez podziele sie dobra rada. podobnie jak Pani na moim osiedlu jest kotek, jest juz z nami od ponad 4 miesiecy, o dziwo jak na dzikiego kota, jako ze go dokarmiam jestem jedyna osoba ktora moze zrobic z Wiktorem (bo tak moj przystojniak ma na imie) wszytsko

daje sie glaskac nosic na rekach, idac na zakupy ten mnie odprowadza i tak dlugo czeka pod sklepem az wroce

wraz z tata poszlismy do stolarza ktory to stworzyl mu piekny drewniany do tego ocieplany domek, a ten umiescilismy pod balkonem. Wiktor od razu zamieszkal w domu, ma 3 koce sianko takze naprawde warunki super, dokarmiam go codziennie o stalych porach. zauwazylam ze spuchla mu buzka na wysokosci wąsików. niestety orpocz wtedy jeszcze niewielkiej opuchlizny nie bylo zadnych innych objawow ani sladow. nastepnego dnia gdy przyszlam odwiedzic Wiktora poplakalam sie widzac jego straszny stan

jego prawa polowa buzki byla tak spuchnieta, ze o otwieraniu oka nie bylo mowy, a wygladal tak jakbby mial pilke od pong ponga pod skora

zaniepokojona udalam sie do wtereynarza. na szczescie Wiktor ma do mnie duze zaufanie i nie robil wiekszych problemow by wsiac do auta. musialam go tylko przekupic jedzeniem i troche sie poszarpac

weterynarz podal mu znieczulenie i wycisnal olbrzymi ropien, ktory z reszta sam pekl przez co uniknelismy zbednego bolesnego dla kota nakluwania. Wiktor dostal serie zastrzykwo i sterydowych i przeciwbolowych itp. dalsze leczenie trwa 5 dni i myslalam co tu zrobic bo przeciez dowozenie Go na kolejne codzienne zatrzyki byloby stresujace i mogloby wrecz doprowadzic do neinawidzenia mnie przez Wiktora. na szczescie weterynarz dal mi antybiotyk w tabletkach, a ten kolejno przez 5 dni wkruszalam mu do jedzenia. po kilku dniach wszytsko wrocilo do normy, a moja przyjazn z Wiktorem jeszce bardziej sie zazębiła
