Piotruś zaczyna się wściekać w klatce i roznosi ją w drzazgi
Trochę to wina przypadku, a trochę moja - póki siedział w klatce i tylko w klatce, zachowywał się dość grzecznie. Niestety, 2 dni temu przy okazji miziania omskła mu się łapka, stracił równowagę i zmuszony był zeskoczyć na podłogę (klatka stoi na stoliku). W trybie kota niskopiennego poleciał na drugi koniec korytarza - moja wina, bo nie złapałam go od razu. No i jak się zorientował, że poza klatką jest jakaś przestrzeń, po której można biegać - zaczął się sajgon, usilnie próbuje wyjść na zewnątrz, rwie na strzępy gazety, wywala kuwetę, zrzuca miski etc. Dzisiaj rano w klatce był taki kipisz, że nie wiedziałam co najpierw sprzątać.
Kurcze, szkoda mi go tak bardzo, ewidentnie się męczy w zamknięciu, no i kontaktu z człowiekiem też mu brakuje...
Naprawdę nie znajdzie się nigdzie kącik dla takiego kochanego, miłego kotka?
Koza też ma jakiś kryzys, mało je, dużo śpi, zdarza jej się wymiotować, cały czas ma biegunkę, wczoraj zauważyliśmy w kupie krew. Bierzemy ją dzisiaj do weta na badanie i kolejne pobranie krwi, zobaczymy co z wątrobą.