Byłam dziś z Agatą a u kotów Ani. Trzy w dobrej formie i humorach, coraz bardziej spragnione człowieka. Piwnica także dobrze zaopatrzona na dłużej. Lucysia z zapapranym pyszczkiem , ślina jej ciekła gęsta. Agata zrobiła przepisane zastrzyki, ja obmyłam pyszczek, to mnie wypacała - zniecierpliwiona jest już tym wszystkim. Do kroplówki niezbyt się nadawała, bo ona jest strasznie nabita, ani kawałka luźnej skóry. Podałam jej 20 ml wody do pyszczka, trochę popiła, trochę się mordka wypłukała.
Nie wiemy własciwie czy i ile ona je. Przyniesionego przeze mnie mięska w 3 rodzajach nie zjadła, może chciała, ale nie miała wystarczająco dużo na to czasu. Chwila nieuwagi i pożarł wszystko Kacper
Ania nas instruowała telefonicznie, ale cukru nie udało mi się zbadać. Zostawiłyśmy Lucysi Animondkę rozciapaną z wodą. Zgubiłam gdzieś u Ani okulary i nie potrafiłam sobie poradzić z glukometrem. A to badanie powiedziałoby nam, czy Lucysia je.
Może ktoś pomógłby to zrobić jutro?