Kochani, przepraszam Was, ale przez jakiś czas będę rzadziej pojawiać się na forum, być może ograniczę się tylko do czytania.
Mamy kłopoty. Musi się zakończyć i wyjaśnić pewna ważna sprawa (nie związana z forum), dopóki to się nie stanie nie wiem czy będę miała w ogóle ochotę na pisanie. Jak będzie po wszystkim, a mam nadzieję, że skończy się to dobrze, być może napiszę Wam o co chodzi, na razie nie mogę.
Jeśli chodzi o Bigoska i Gulasza to ogólnie jest lepiej. Bigos chyba zdrowieje, nie widać już tak tych łysych placków, zarastają futrem. Nowe (odpukać) nie pojawiają się. Ale nie przerywamy kuracji, nadal smarujemy mu te miejsca maściami i szamponem leczniczym.
Gulasz zachowuje się całkiem normalnie (jak na siebie), jeśli w domu jestem tylko ja i TZ. Bawi się, gania, zaczepia Bigosa, ma apetyt, trafia do kuwety. Ale każda wizyta gości, nawet jeśli są to tylko 2 osoby, powoduje u niego odruch panicznej ucieczki na piętro, do naszej sypialni, a następnie sikanie na pościel

. Pozostało mu to po tej traumie, jaką była kilkudniowa wizyta 12 obcych mu osób w naszym domu. Póki jeden pokój stoi pusty, może pełnić rolę "awaryjnego kociego pokoju" - wstawiliśmy do niego drugą kuwetę i stary drapak z budką, żeby Gulasz miał się gdzie schować. Ale to rozwiązanie jest na krótką metę, w końcu jest to pokój dziecięcy i najdalej za pół roku zacznie pełnić swoją funkcję (na początku maleństwo będzie w naszej sypialni, z nami). Do tego czasu trzeba jakoś problem rozwiązać, czy to kroplami Bacha, czy lekami uspokajającymi...