Zima była i się zmyła
Ale koty żarte nadal, no może dziś trochę spuściły z tonu i dają pożyć, a nie tylko żebractwo stosowane.
W kwestii zakopywania, to Pikaśka nadal bardzo się angażuje. Zawsze kopała intensywnie (w przeciwieństwie do Balbinki, która w nawet w kuwecie jest prawdziwą damą), ale teraz jakoś to jest wzmożone. Chyba muszę z nią poważnie porozmawiać.
W sobotę dziewczyny miały bliskie spotkanie z małym człowieczkiem.
Tzn. widywały już bardzo małych ludzi, ale pierwszy raz odwiedził nas mały ludź o postawie wyprostowanej, poruszający się na dwóch kończynach

Bardzo byłam ciekawa tego spotkania. No i w sumie nienajgorzej. Pikaśka najpierw uciekła, ale zaraz wylazła - ciekawość zwyciężyła
Pogłaskać się żadna nie dała, ale po kilku minutach siedziały w pokoju jak gdyby nigdy nic. Mały ludź już widywał koty, więc głównie wyrażał zadowolenie, zwracał też naszą uwagę, gdy któraś z panien drapała sofę albo pajacowała. Potem niestety chciał się pobawić w zabawę właściwą chyba dla tego wieku, tzn. w berka. I tu już fiasko, koty co prawda uciekały przed nim, ale nie chciały go gonić. A tak się mały starał, zawracał i zawracał. A one nic, siedziały tylko z oczami jak spodki
Mimo to jestem z nich dumna, bo nie zaszyły się pod łóżkiem, nie było syków ani warczenia. A i młody człowiek umiał się znaleźć (to dziecko rzadko krzyczące, bardzo pogodne i wesołe, ale nie terroryzujące otoczenia). Będą kolejne spotkania, a co
